Julia i Dariusz
Pozornie idealne małżeństwo
Opisy wprowadzające, oraz opowiadania po rozwinięciu :)
(Kliknij na: Czytaj więcej >>)
Julia Przybylska, z domu Sommers, to kobieta, która nigdy nie chciała zmieniać nazwiska, choć chciała mieć męża. Było to spowodowane tym, że w świecie modelingu była już rozpoznawalna jako Julia Sommers. Jednak jej wtedy jeszcze narzeczony, nawet nie chciał o tym słyszeć. Po ślubie zamieszkała w pięknej willi, stylowo urządzonej według jej pomysłów, gotowała wykwintne potrawy, które podawała na najpiękniejszej zastawie. Ma wszystko o czym marzą miliony kobiet. Elegancki dom, męża na odpowiednim poziomie, obraca się w wykształconym środowisku, nie musi pracować i martwić się jak wykarmić rodzinę. Jednak, czy żyjąc w złotej klatce i nie mogąc realizować się zawodowo kobieta może być szczęśliwa?
Dariusz Przybylski to idealny kandydat na zięcia. Młody, przystojny, wykształcony. Jednocześnie już z odpowiednim stanowiskiem, bo prokurator to jednak zawód powszechnie szanowany. W rodzinnym domu wpojono mu zasady dobrego wychowania, a także pogląd, że to mężczyzna jest głową rodziny. Zakochał się w Amerykance, która w Polsce poza nim nie ma nikogo. Ma piękną żonę, ozdobę na salonach i każdym towarzyskim spotkaniu, a jednocześnie perfekcyjną panią domu . Dlaczego jednak nie pozwoli jej wrócić do pracy? Czy obawia się, że jej praca popsuje jego opinię w środowisku? A może jest zwyczajnie zazdrosny i nie chce się dzielić tym co należy do niego? Czy wiecznie tłamsząc swoją żonę i podnosząc na nią rękę, zdobywa jej szacunek, czy wręcz przeciwnie, wzbudza lęk i nienawiść? Czy ofiarując komuś dobra materialne mamy prawo żądać w zamian poświęcenia swoich marzeń i ambicji?
Część 1 - Szara codzienność - Julia (Kocica)
Siedziałam na moim ulubionym, skórzanym fotelu
zwinięta, z podkulonymi nogami i
użalałam się nad sobą. Miałam już dość tego zajmowania się domem, sprzątania, gotowania i dogadzania
mężowi.
Pomyślałam o rodzinie. Pierwszej żony ojca, mojej
matki prawie nie pamiętam gdyż zawsze najważniejsze było dla niej aktorstwo.
Słyszałam że pracowała nawet gdy była ze mną w ciąży a pierwsza duża rola jaką
otrzymała spowodowała tylko to, że pożegnała się z nami. Ojciec mówił mi że to dzięki mnie się nie
załamał i może dlatego że wychowywał
mnie sam stałam się dla niego całym światem.
To w parku, na spacerze poznaliśmy jego drugą żonę.
Przysiadła się, zaczęła rozmawiać a trzy miesiące później tłumaczyli mi co to
jest ciąża. Miałam mieć swoją rodzinę, mamę, tatę no i brata, bo to brata
chciałam od początku, najważniejszy jednak zawsze był ojciec.
Ostatnią godzinę spędziłam na rozmowie z nim o
Tylerze, moim bracie. Martwił się o niego.
Młody od zawsze miał problemy ze szkołą, nie podobało mu się w żadnej a nie raz
je zmieniał. Teraz wymyślił sobie przyjazd do mnie, do polski. Wiedziałam że
pewnie Darek nie będzie zadowolony ale miałam nadzieje że ja się może przy nim
zrelaksuję, oderwę od tej monotonni no i na pewno tata będzie spokojniejszy.
Mówił mi że brat zaczął ostatnio imprezować, kłócić się coraz więcej ze swoją matką
czyli znów szukał kłopotów.
Nowa żona taty nie była zła, na pewno zawdzięczałam
jej więcej niż własnej matce jednak nie kochałam jej. Owszem, wspierała mnie
tak jak i tata ale nie nawiązała się między nami więź.
Postanowiłam porzucić te nie najciekawsze
wspomnienia i wzięłam do ręki kolorowe czasopismo „Style” i pierwsze co zobaczyłam to artykuł o
ciężkich początkach pracy modelki.
Dokładnie pamiętałam swoje początki, to pierwsze przesłuchanie, 11
godzin oczekiwania, nerwów paniki, 368 numerek w kolejce a potem 3 minuty i
pewność że to wszystko spaprałam.
Wiedziałam od początku, że poszło mi źle, bardzo źle.
Od początku nie miałam nadziei na telefon z agencji a jednak zadzwonili,
spodobałam się i przez następne 4 lata
lawirowałam między pracą a szkołą, zdrowiem a bardzo rygorystyczną dietą,
dochodziły jeszcze wyjazdy, ćwiczenia. Nie raz miałam wrażenie że nie dam rady,
że pora zrezygnować jednak z pomocą taty dałam, przetrwałam pierwsze lata.
Opłacało się, na początku rozpoznawano mnie tylko w
Anglii jednak z czasem coraz więcej agencji w coraz większej ilości państw
dzwoniło.
Potrzebowałam przerwy, krótkiej, chwili dla siebie i
nagle okazało się że coś na co tak długo pracowałam jest poza moim zasięgiem.
Najpierw ślub i zmiana nazwiska bo on nie chciał słyszeć o niczym innym a
potem.... Darek nie chciał żony modelki.
Na wspomnienie męża spojrzałam przestraszona na
zegarek, uff... jeszcze zdążę pomyślałam i szybko schowałam gazetę tak aby jej
nie zobaczył , obrzuciłam spojrzeniem salon aby sprawdzić czy wszystko wygląda
idealnie i poszłam się przebrać do garderoby. Zdjęłam dresy w których rano
ćwiczyłam i sprzątałam i założyłam
krótką zieloną, letnią sukienkę, jedną z ulubionych Darka, sandałki na
obcasie.
Szykowałam się na rozmowę z nim o moim powrocie do
pracy . Przeczesałam włosy, podkreśliłam oczy i spojrzałam z lustro. Przede mną
stała szczupła, zgrabna kobieta z burzą
brązowych włosów poprzeplatanych rudawymi pasemkami. Zaczęłam malować
paznokcie, też dla niego, aby się przypodobać, wprowadzić go w dobry humor.
Myśląc o tym przygotowałam obiad. Zaczynałam już nienawidzić
tej codziennej rutyny.
Usłyszałam szczęk kluczy, znak że już wrócił.
– Co na obiad Julia? - spytał pochylając się i
całując mnie w policzek.
– To co lubisz, kochanie. Zapiekanka z mięsa i
ziemniaków oraz pomidory. Zaraz nakryję do stołu - powiedziałam i pomachałam mu
świeżo pomalowanymi paznokciami.
– Jak ci minął dzień? - zapytał podchodząc do barku
i wybierając wino do obiadu, tak jak co dzień.
– Rozmawiałam z Tatą, pytał czy Tyler może do nas
przyjechać na trochę. Co o tym myślisz? - zapytałam niepewnie machając dłońmi
aby lakier szybciej wyschnął.
– To on nie ma szkoły? A może już rzucił jedną a nie
zaczął jeszcze kolejnej? - spytał cynicznie odstawiając wina na stół- Lubię
twojego ojca więc się zgodzę, ale ja nie chcę się nim zajmować. - mruknął
niechętnie, wiedziałam co myśli o moim bracie.
– On jest
trochę za duży na to aby się nim zajmować- odpowiedziałam kończąc obiad -
Dziękuję ci, tata martwi się że on za dużo imprezuje. Usiedliśmy i zaczęliśmy
jeść.
– Smaczne - pochwalił jedzenie i spojrzał na mnie wyczekująco - A może
sprawimy sobie własne dziecko do martwienia się o nie? Nie będę musiał
wysłuchiwać o wyczynach twojego brata.
– Jak potrzebujesz kogoś o kim musiał byś słuchać
wezmę sobie kociaka- warknęłam i odłożyłam sztućce. Ta rozmowa nie przebiegała
po mojej myśli. - Nie zgadzam się na dziecko w ciągu najbliższych 3 lat!
– Słyszę to nie po raz pierwszy - powiedział z
pretensją patrząc jednocześnie na mnie wymownie więc zaczęłam jeść - po
kolejnym roku ta cyfra powinna się zmniejszać! Skończyłem trzydziestkę, chciałbym
mieć syna aby przekazać mu nazwisko, kontynuować tradycję rodzinną!
– Zrozum też mnie, chcę jeszcze trochę popracować!
Mojej pracy nie da się pogodzić z macierzyństwem a zamierzam być lepszą matką
niż była moja! Odkąd wzięliśmy ślub nie
wzięłam udziału w ani jednym pokazie a długo na to pracowałam, mam nadzieję że
wciąż są agencje które czekają aż do nich zadzwonię. - wzięłam głęboki
wdech aby się uspokoić, dotknęłam
delikatnie jego ręki i mówiłam dalej - Słowo honoru że za 3, 4 lata gdy będę za
stara na pracę modelki postaramy się o dwójkę dzieci i wtedy będę wspaniałą
matką.
Upiłam łyk wina a Darek ze złością uderzył tą ręką
którą trzymałam w stół.
– Moja żona nie będzie świecić cyckami przed innym
mężczyznami!- prawie krzyknął.
– Zazdrościsz tym fotografom? - chciałam być
złośliwa ale wzięłam kilka głębszych wdechów, przeczesałam ręką włosy i po chwili zaczęłam mówić spokojnie - jeśli
chodzi tylko o to nie będę brała udziału w sesjach zdjęciowych, jedynie w pokazach.
Mogę to dla ciebie zrobić.
Znów uderzył pięścią w stół, widziałam że jest zły.
– Powiedziałem że moja żona nie będzie pracować jako
modelka! Temat uważam za zakończony!- wstał od stołu i podszedł do okna.
– To niesprawiedliwe - powiedziałam cicho podnosząc
się i zbierając naczynia. - Pracowałam na swoją pozycję równie ciężko jak ty na
studiach a jednak to ja mam zrezygnować , nic się dla ciebie nie liczy to czego
pragnę. W dodatku wiedziałeś że jestem modelką kiedy braliśmy ślub i nie
ukrywałam że chcę nadal pracować.
Wiedziałam, że nic więcej nie osiągnę, co najwyżej
kilka siniaków. Spodziewałam się że tak to będzie wyglądać jednak i tak czułam
się rozczarowana. Zaniosłam naczynia do kuchni i zaczęłam zmywać.
– Spakuj mnie na tenisa- usłyszałam w kuchni ni to
polecenie, ni to rozkaz.
– Chyba raz możesz zrobić to sam - odpowiedziałam
wychodząc z niej z mokrymi dłońmi - wszystko masz gotowe - spojrzał na mnie groźnie więc szybko się
wycofałam - już to robię – mruknęłam,
wytarłam dłonie i poszłam przygotować mu torbę.
Ciężko było mi uwierzyć że nie dałby sobie rady z
tak prostą czynnością skoro wszystko leżało przygotowane w garderobie, no ale
po co miał to robić skoro miał swoją
prywatną służącą. Do ubrań dołożyłam wodę mineralną i zasunęłam suwak.
Podawałam mu torbę gdy dostałam sms. Jeszcze nie
zdążyłam sprawdzić kto to a już to pytanie usłyszałam od niego, skrzywiłam
się. Spojrzałam na ekran telefonu i
odpowiedziałam:
– Karolina, pyta czy możemy spotkać się na drinka –
spojrzałam na niego z nadzieją w głosie.
– Tylko przygotuj mi kolację, tak żebym nie musiał
nic odgrzewać - odpowiedział co wywołało mój uśmiech - i o 22 chcę cię widzieć
w domu.
– Dziękuję - odpowiedziałam autentycznie ucieszona -
czy mogą być kanapki? - chciałam aby i on był zadowolony.
Kiwnął głową na znak zgody więc pobiegłam do
sypialni sprawdzić jak wyglądam i ponownie do kuchni przygotować dla męża
kolację.
Tuż po 18 byłam w klubie w którym umówiłam się z
koleżanką, jedyną osobą jaka znałam w tym mieście i jedyną na kontakt z którą
zgadzał się Darek. Może i samotność, brak kontaktu z ludźmi była przyczyną
mojego paskudnego samopoczucia.
Czas szybko nam zleciał przy głośnej muzyce, winie i
na rozmowie o najnowszych trendach w modzie, nowinkach technicznych, plotkach. Świetnie
się bawiłam mogąc pobyć z kimś żywym choć musiałam udawać, pilnować się. Nie
chciałam aby widziała jak podle się czuję.
Gdy spojrzałam na zegarek było po 22 a na telefonie
miałam 14 nieodebranych połączeń. Przestraszyłam się, wręcz bałam. Wiedziałam
co mnie czeka po powrocie do domu a jednak musiałam być tam jak najszybciej,
gdybym zwlekała było by tylko gorzej.
Zaczęłam szybko tłumaczyć Karolinie że byłam
umówiona z Darkiem, on już dzwonił, że muszę lecieć. Pożegnałam się z nią,
złapałam taksówkę i pojechałam. Wysłałam mu smsem wiadomość że będę za 15 minut
jednak nie spodziewałam się odpowiedzi.
Z każdym kilometrem jaki przybliżał mnie do domu
bałam się coraz bardziej, bardzo dobrze pamiętałam jak coś takiego skończyło
się poprzednim razem a spóźniona byłam tylko
pół godziny.
Część 2 - Dziewięć sekund... - Dariusz (Piotr)
Obudziłem się później niż zazwyczaj. Otworzyłem
sklejone oczy i ujrzałem moją ukochaną żonę przy brązowej toaletce. Robiła
poranny makijaż. Właściwie to nigdy nie miała w zwyczaju malować się z samego
rana, tak szczerze to najbardziej podobała mi się bez makijażu, tego dnia
jednak był on konieczny i musiał być mocniejszy niż zwykle.
– Witam, kochanie – postanowiłem się przywitać.
Wiedziałem, że nie będzie wracać do tematu wczorajszego dnia. Znałem swoją żonę
na tyle, że wiedziałem iż nie będzie zachowywała się pretensjonalnie, ani że
nie będzie usiłowała we mnie wzbudzić poczucia winy. Zaniechała tych sposobów
już dawno temu.
– Cześć. Już wstałeś, misiu? – zapytała.
– Jakie już, raczej dopiero.
– Jak wyglądam? – zapytała, jak tylko podniosłem się
z łóżka. Dostrzegłem, że nadal jest w skąpej, krótkiej, nocnej koszuli. Dzięki
temu domyśliłem się, że pyta o makijaż.
– Cudownie jak zwykle – odpowiedziałem z codziennym
uśmiechem na ustach, zbliżając się do niej wolnymi krokami.
– Nic nie widać? – zapytała, patrząc na mnie w
odbiciu lustrzanym.
– Prawie, tutaj odrobinkę – odparłem, przejeżdżając
delikatnie opuszkiem palca wskazującego po jej policzku.
– Przypudruję to jeszcze trochę – oznajmiła.
– Dobrze, w takim razie ja wezmę prysznic i się
ubiorę. Obiecałem ci zakupy, pamiętasz? – zapytałem.
– No tak, obiecałeś, ale myślałam, że po dniu
wczorajszym… no dobra już nic nie mówię, kochany jesteś.
– Ty bardziej. – Puściłem do niej oczko z
zawadiackim uśmiechem.
Godzinę później oboje byliśmy już ubrani i
zasiedliśmy do wspólnego śniadania. Dziś wyjątkowo to ja je przygotowałem, gdy
ona dobierała strój na dzisiejszy dzień. Zawsze zabawnym było dla mnie to, ile
ona godzin dziennie spędza przy lustrach, lusterkach, ciuchach i kosmetykach,
ale cóż, za to ją pokochałem i kocham nadal.
Po skończeniu porannego posiłku Julia odstawiła
naczynia do zmywarki i mogliśmy wyjść z domu. Wsiedliśmy do czarnego samochodu
marki BMW. Zasiedliśmy wygodnie w biało tapicerowanych fotelach i zapieliśmy
pasy.
– Kierować się mam do tej nowo otwartej galerii,
tak? – zapytałem dla pewności, gdy już znalazłem się na drodze wyjazdowej z osiedla
domków jednorodzinnych.
– No tak – odpowiedziała.
– A po co my tam w ogóle jedziemy? – zapytałem.
– Jak to po co, kochanie? Po buty dla mnie, po
płaszczyk dla mnie, po kilka kosmetyków, trochę rzeczy spożywczych i
przemysłowych, no i może jeszcze jakiś krawat dla ciebie, by pasował do tej
popielatej koszuli – odpowiedziała.
– Cudownie, w takim razie ja najpierw wejdę do
kolportera po jakiś magazyn sportowy albo motoryzacyjny, bo rozumiem, że pierwszy
będzie sklep obuwniczy.
– Kup od razu sobie dwie gazetki, byś mnie czasem
nie poganiał, jak zawsze, bo znowu wybiorę coś z czego nie do końca będę
zadowolona – poradziła.
– Dobrze, kochanie – odpowiedziałem. – A jakie buty masz
zamiar kupić? – zapytałem.
– Kozaczki, może półbuciki jakieś cieplejsze też.
– Kolejna para kozaków, ostatnio kupowałaś z trzy
pary – powiedziałem, lecz widząc jej minę dodałem: – Dobrze, wszystko dla mojej
księżniczki.
– I za to właśnie cię kocham – rozpogodziła się od
razu. – Postaram się spędzić w tym sklepie nie więcej niż godzinkę, obiecuję.
Po około piętnastu minutach wreszcie udało nam się
znaleźć miejsce parkingowe, nienawidziłem tych niedzielnych spędów galerianych
również z tego powodu. Tak jak omówiliśmy, najpierw weszliśmy po magazyny, a
później zmierzaliśmy w stronę największego sklepu obuwniczego, jaki tylko w tej
galerii się znajdował.
– Kochanie, jeśli wolisz to możesz sobie iść do kawiarni
na tę godzinkę posiedzieć – zaproponowała Julia.
– Nie ma takiej potrzeby, wolę się udać z tobą do
sklepu, lubię być przy tobie i dzielić z tobą każdą chwilę – powiedziałem, lecz
tak w rzeczywistości, wolałem ją mieć po prostu na oku, gdy robi jakiekolwiek
większe zakupy.
Julia po około dwudziestu pięciu minutach
rozglądania się po regałach i przechadzania się pomiędzy nimi, wreszcie
wypatrzyła coś dla siebie. Były to długie, czarne kozaki, na chudziutkiej,
wysokiej szpileczce. Włożyła je na swoją śliczną, drobną stópkę, a ja nie
mogłem tego nie skomentować.
– Kochanie, ty kupujesz te buty do sypialni? –
zapytałem.
– A czemu ci to przyszło do głowy, skarbie?
– Bo widzę, co przymierzasz – odpowiedziałem.
– To są akurat kozaki zimowe, wiesz?
– Prosiłbym, byś wybrała coś mniej wyuzdanego –
powiedziałem i wróciłem do swojej wcześniejszej lektury o ćwiczeniach na
poprawienie męskiej klatki piersiowej.
– Przymierzam, bo mi się podobają – Julia najwidoczniej
nie miała zamiaru ustąpić.
– Kochanie, to są kozaki zimowe o takiej szpilce,
przy której nie trudno o złamanie. Zmień, proszę, wybór.
– No dobrze. Poszukam czegoś bardziej odpowiedniego
– powiedziała wreszcie tę frazę, na którą czekałem. Widząc jednak jej minkę,
gdy je odkładała stwierdziłem, że mamy wystarczającą ilość pieniędzy, by móc
sobie pozwolić na dwie pary kozaków. Wiedziałem też, że nie pozwolę jej w nich
wyjść na ulicę, ale uśmiechałem się w myślach sam do siebie, gdy stwierdziłem,
że zawsze można je wykorzystać w innym miejscu. – Ale te też możesz wziąć.
Fajnie ci leżały na nóżce – dodałem.
– Dziękuję, wezmę, bo mi się strasznie podobają.
Może je jeszcze założę, bo śniegu nie zapowiadają.
– W naszej sypialni nie pada – powiedziałem, a ona
na dźwięk tych słów tylko się uśmiechnęła.
Potem Julia chodziła znowu między półkami i
przymierzała, w końcu zbliżyła się do półki z najdroższymi butami, tymi o
dobrej marce. Chwyciła za fioletowe kozaczki, do połowy łydki, na średnim,
szerokim obcasie. Z daleka było widać, że całe są z dobrej jakości skóry.
– Chcę te – zażądała.
– Super. Pasują ci do tego płaszczyka –
powiedziałem. – Ile te buty kosztują, kotku? – zapytałem.
– Są drogie, ale jestem pewna, że wytrzymałe i
starczą mi na długo – odpowiedziała.
– No to się uśmiałem, kochanie. Tobie i na długo to
nie idzie w parze. Po sezonie stwierdzisz że niemodne, ale dobrze, zgoda
bierzemy je.
– Kochany jesteś. – Uwielbiałem, gdy tak mówiła.
– Ty czasem też – powiedziałem i uśmiechnąłem się do
niej łobuzersko.
– To chodź już do tej kasy, zanim coś jeszcze
wypatrzę – ponaglała Julka.
Kiedy ja stałem przy kasie, a moja żona udała się,
jak zwykle w takich momentach, obejrzeć pobliską wystawę sklepu, do którego za
moment mnie zaciągnie, dostrzegłem, że rozmawia z jakimś facetem. Nie powiem,
bym był z tego powodu zadowolony, wręcz przeciwnie. Kiedy nareszcie znalazłem
się tuż przy niej, tego gościa już nie było.
– Czego chciał? – postanowiłem od razu rozwiać
wątpliwości.
– Zostawił mi wizytówkę. Ma dla mnie propozycję
pracy – odpowiedziała.
Moja żona była znana z reklamy maskary do rzęs
znanej marki. Często więc zbliżali się do niej obcy z branży, gdy tylko ją
poznali. Szczerze tego nienawidziłem, bo później kilka tygodni wierciła mi
dziurę w brzuchu na temat powrotu do pracy, a ja nigdy nie miałem zamiaru się
na to godzić. Według mnie żona powinna zajmować się domem, a nie zarabiać na
dom, bo od zarabiania jest mężczyzna, a nie kobieta. Dziwnym było natomiast to,
że do niej moje argumenty nie w pełni docierały, jednak w końcu ustępowała.
Przypuszczałem, że podobnie będzie i tym razem.
– Wyrzuć ją, to pewnie jakiś zboczeniec –
powiedziałem od niechcenia.
– Nie no, ale ty głupoty opowiadasz. Spójrz tutaj. –
Podała mi wizytówkę. – Ja znam tę nazwę – dodała. – Zadzwonię jutro i wypytam o
szczegóły, dobrze? – zapytała Julia po chwili milczenia.
– Zastanowię się – odpowiedziałem, a ona schowała
wizytówkę do kieszeni swojego granatowego płaszczyka.
– No jak wolisz, ale wiedz, że takich propozycji się
nie odrzuca w mojej branży. Idziemy po sukienkę? Tą, o której wspominałam
ostatnio.
– Dobrze, idziemy – powiedziałem i splotłem swoją
lewą dłoń, z prawą rączką żony. W prawej natomiast trzymałem zakupy.
Oczywiście z sukienką okazało się jeszcze trudniej
niż z butami. Jedna była za krótka, druga miała gołe plecy, a trzecia pokaźny
dekolt, ale cóż miałem zrobić. Zgodziłem się na wszystkie trzy i przyrzekłem
sobie w myślach, że zawsze będę przy niej, gdy będzie miała je na sobie.
Ogólnie to miałem nadzieję, że dzięki tylu drobiazgom zapomni o tej
nieszczęsnej propozycji pracy.
– Zgłodniałam. Idziemy coś zjeść? – powiedziała po
kilkugodzinnych zakupach.
– Może lepiej pojedźmy, chyba że chcesz jeść w tym
pospolitym splendorze w postaci ludzi.
– Przepych w postaci człowieka, dziwnie to jakoś
brzmi, wiesz?
– Cóż, trudno, pojedziemy może do restauracji, kochanie,
dobrze? – zapytałem.
– No, jak wolisz.
Takim oto sposobem, znaleźliśmy miłą i przyjemną
restauracyjkę. Julia zachwycała się wystrojem wnętrza i prawdziwym kominkiem, w
którym się paliło. Stwierdziłem, że powinniśmy mieć taki w domu. Oczywiście
ochoczo przyznała mi rację. Zamówiliśmy to, co każdy z nas lubił najbardziej,
czyli ja kurczaka w sosie słodko-kwaśnym z ryżem, a Julka postawiła na
spaghetti bolońskie. Kelner przyjął zamówienie i oddalił się od nas w kierunku
kuchni. Spojrzałem na Julkę, uśmiechnęła się do mnie i zapytała:
– Obejrzymy dziś razem film czy idziesz na tego
tenisa jak zwykle?
– Dziś mam cały dzień i noc dla ciebie, kochanie.
Obejrzymy film, jaki tylko sobie życzysz, zdzierżę nawet polską produkcję w
postaci komedii romantycznej.
– To super. Teraz jestem szczęśliwa, wiesz?
– Widzę i bardzo mnie to cieszy, ale wracając do
naszej wczorajszej rozmowy, będziesz już grzeczna prawda? – zapytałem, a po jej
minie widać było, że nie spodziewała się tego pytania.
– Zawsze staram się być – odpowiedziała.
– Wczoraj tego nie pokazałaś – odparłem, a kelner
postawił przed nami zamówione potrawy, sztućce i napoje. Kiedy mu podziękowałem
i powiedziałem, że chwilowo nic więcej nie trzeba, od razu odszedł od naszego
stolika i zajął się nowymi klientami.
– Każdy popełnia błędy. Przepraszam, poprawię się –
odpowiedziała Julia, gdy była przekonana, że młody mężczyzna w białej koszuli i
bordowym fartuchu nas nie słyszy.
– Oby – odrzekłem. – Wiesz, ja też nie chcę by twoją
śliczną buzię zdobiły jakieś sińce.
– Wiesz, że jak zacznę pracować to nie mogę ich
mieć? – zapytała.
– O ile zaczniesz pracować – odpowiedziałem.
– No tak, jeśli zacznę.
– Właśnie, tak brzmi to o wiele lepiej –
powiedziałem. – Boli mnie coś kręgosłup i kark, kotku, zrobisz mi w domku
masaż, proszę – uśmiechnąłem się ciepło do kobiety, którą przecież kochałem nad
życie.
– Dobrze, jeśli tylko wrócimy do galerii po balsam,
to zrobię. A teraz mam ochotę na lody, zamówisz?
– Tak, oczywiście, zamówię – odpowiedziałem i
przywołałem kelnera ruchem dłoni. – Dla tej pani będą lody, jakie, kochanie,
wybierasz?
– Pomarańczowe, ale w tym deserze brzoskwiniowym, da
się tak? – zapytała z szerokim uśmiechem, ukazując rząd równych, białych zębów.
– Dla pani oczywiście, że tak.
– A dla mnie tiramisu – powiedziałem i ,nie czekając
aż kelner zbierze talerze i odejdzie zapytałem żonę: – Jak to wrócimy do
galerii? Przecież o ile sobie przypominam, to już tam byliśmy. Poza tym, stąd
mamy już tylko kawałek do domu.
– No tak, ale zapomniałam, że nie mamy balsamu,
skończył się wczoraj.
– Masz mnóstwo balsamów w łazience. Jest ten
brązujący, ten Dave, nie trzeba ci trzeciego – wyliczałem. – Poza tym trzeba
było pamiętać, teraz nie będziemy się wracać – dodałem.
– Chyba nie chcesz mieć brązowych pleców, skarbie? A
Dave to mleczko do ciała, ujędrniające. Do masażu najodpowiedniejszy będzie
balsam, którego ostatnia butelka mi się skończyła wczoraj. Aha i jeszcze
przydałoby się do Piotra i Pawła zajść, zapomniałam, że pieczywa już nie mamy w
domu.
– Wejdziemy do piekarni przy naszym domu. Możesz
mnie ujędrnić tym masażem, ale nigdy się nie będziemy wracać. Koniec dyskusji.
– Jest niedziela, piekarnia zamknięta. W sumie na
kolację mogę tosty zrobić, jutro rano jajecznica będzie w takim razie. Może
przetrwamy bez bułek do jutra. – Julia tym razem mówiła pretensjonalnym tonem,
często tak robiła, gdy się nie chciałem na coś zgodzić i nie byłem odpowiednio
stanowczy. Ja akurat trafiłem na kobietę, z którą trzeba alko ostro, albo wcale.
Wiedziałem to już przed rozpoczęciem naszego małżeństwa, a po ponad półtora
roku jego trwania byłem w tym utwierdzony.
– Nasza piekarnia jest czynna w soboty, a to chyba w
twoim obowiązku, by niczego u nas w domu nie brakowało. Wiesz dobrze, że ja nie
mogę chodzić do pracy i sprawdzać zapasów żywności jednocześnie.
– Wiem, kochanie, przepraszam. Pamiętałam, zanim
wyszliśmy z obuwniczego, ale ten facet mnie rozproszył i ciągle myślę o tej
propozycji.
– To w takim razie już o niej zapomnij, skoro już
cię praca rozprasza, zanim się w ogóle zaczęła – powiedziałem ostrym tonem.
– Kotku, nie denerwuj się. Obiecuję, że nie
zaniedbam swoich obowiązków w domu. – Kelner tym razem postawił przy nas
wcześniej zamówione desery.
– Ja już podjąłem decyzję. Odpowiedź brzmi: nie
przyjmiesz tej pracy.
– Pozwól mi chociaż spróbować. Wiesz, jakie to dla
mnie ważne. – Julia usilnie starała się przekonać mnie do swoich racji, a ja?
Ja już zaczynałem powoli wyczerpywać swoje pokłady cierpliwości do tej jakże
drobnej, pięknej i zarazem denerwującej kobietki.
– Zamknij usta – rozkazałem ściszonym głosem. –
Zamilcz, zjedźmy w ciszy – dodałem już normalnym tonem.
Tak jak zarządziłem, tak się też stało. Zjedliśmy
desery w ciszy, a w samochodzie na powrót zapanowała luźniejsza atmosfera.
Wróciliśmy do domu, rozpakowaliśmy zakupy, a później otrzymałem swój masaż.
Napawałem się tym wspaniałym uczuciem, gdy kobiece, delikatne dłonie z takim
wyczuciem ślizgały się po moich łopatkach. Nagle jednak przyszła mi ochota na
inny rodzaj odprężenia, a stało się tak, gdy Julia pocałowała mnie w ucho.
Obróciłem się zaraz po tym pocałunku i chwyciłem ją delikatnie za nadgarstki.
– Wariacie, bo wszystko utłuścisz! – wykrzyknęła moja
żona z uśmiechem na ustach.
Mimo tych jej udawanych protestów, przyciągnąłem ją
do siebie i pocałowałem najlepiej, jak tylko potrafiłem. Ten pocałunek nas
pochłonął, zaczęliśmy błądzić opuszkami palców po swoich ciałach. Robiliśmy to
jak w transie. Ściągnąłem z Julki czerwoną bluzeczkę i usilnie próbowałem
poradzić sobie z jej stanikiem. W końcu to ona straciła cierpliwość do moich
prób i sama go odpięła, byłem wielce zaskoczony, że zapinanie znajdowało się z
przodu, miedzy piersiami, a nie tak jak zwykle z tyłu.
– A więc tak to działa – powiedziałem i zacząłem
całować ją po szyi i zmierzałem w stronę piersi, które wcześniej ugniatałem
dłonią w sposób delikatny i subtelny.
Przeturlaliśmy się na łóżku w taki sposób, by to
Julka znalazła się na dole, teraz podtrzymywałem się na łokciach i bawiłem lewą
dłonią jej włosami jednocześnie całując po uchu i przygryzając je. Poczułem jak
przechodzą ją dreszcze, co znaczyło, że jej się podoba. Z jej inicjatywy
wyszło, że na powrót zaczęliśmy wymieniać się pocałunkami, były gorące i
namiętne jak nigdy dotąd. No ,może troszkę przesadziłem, ale były takie jak
jeszcze przed ślubem lub zaraz po nim. Przeniosłem ciężar ciała na kolana i jedną
z dłoni, drugą natomiast sięgnąłem pod legginsy i stringi swojej żony, by
sprawdzić jej gotowość. Teraz przeniosłem ciężar ciała tylko na kolana,
klęknąłem między jej łydkami i oddaliłem się nieco w tył. Jednym, szybkim,
sprawnym ruchem ściągnąłem z jej zgrabnych nóżek legginsy. Później zacząłem
zsuwać stringi i zaznaczać ich ślad swoimi pocałunkami. Zacząłem od wewnętrznej
strony jej lewego uda, a zakończyłem przy kolanie. Później przeszedłem do
zdjęcia czarnych podkolanówek. Ślad ich zdejmowania także zaznaczyłem na jej
ciele. Teraz przybliżyłem się nieco, delikatnie podgięła kolana. Uniosłem lewą
dłonią jej lewą nogę i prawą wymierzyłem niezbyt silnego, ale jednak
odczuwalnego klapsa.
– Zawsze mnie to denerwowało, prosiłam byś tak nie
robił – powiedziała.
– Przepraszam, kochanie, to był taki odruch. Masz
śliczną i zgrabną pupę, to wszystko przez to – odpowiedziałem i przychyliłem
się, by pocałować ją po brzuchu w okolicy pępka.
W tym momencie zadzwonił telefon mojej żony.
Staraliśmy się nie przerywać wspólnej zabawy. Jednak, gdy telefon zaczął
dzwonić po raz trzeci, Julka chciała go odebrać.
– To zajmie chwilę, kochanie – powiedziała,
przerywając rozpinanie mojego rozporka i sięgając po białego Samsunga.
– Nie ma mowy – powiedziałem zdecydowanie i przytrzymałem
jej nadgarstki, by później znów położyła je w tym samym miejscu, w którym miała
je przed kilkoma sekundami.
Po chwili byliśmy już oboje nadzy. Zdecydowałem, że
koniec z cackaniem się i z powolną grą wstępną, jak dla mnie ona i tak już za
długo trwała. Wszedłem szybko i zdecydowanie, Julka krzyknęła, ale ponieważ
trwało to tylko chwilę, nie widziałem sensu, by zwracać na to większą uwagę. Po
niedługiej chwili złapaliśmy wspólny rytm, a po kilku minutach to ona
wykrzyknęła moje imię, wyginając w łuk swoje ciało. To cudowne uczucie, którego
nie da się opisać, gdy słyszy się krzyk kobiety, której w tej chwili jest
dobrze, najlepiej na świecie i lepiej niż kiedykolwiek przedtem. Podczas tych
dziewięciu sekund ulatuje z człowieka wszystko: pragnienia, marzenia, kłopoty,
problemy i zmartwienia, nie ma nic, poza tym jednym, cudownym, niedopisania
uczuciem. Po chwili złączyłem się z Julią w tym uczuciu, by później spokojnie
usnąć przytuleni.
Część 3 - Kolacja z rodzicami - Julia (Kocica)
Darek był w łazience a ja zamiast się szykować
przyglądałam się wizytówce którą trzymałam w ręku.
Wiedziałam, że zgłaszając się do tej agencji
narobiłam sobie kłopotów bo mój mąż jeszcze nie zgodził się na moją pracę jednak gdy tylko zaczął
rozważać ten temat nie mogłam się powstrzymać. Poszłam tam dziś, z samego rana.
Nie wiedziałam jak mam mu to teraz powiedzieć a byłam już umówiona na pierwsze
spotkanie. Oczami wyobraźni widziałam już co mnie czeka gdy dowie się o tym za
wcześnie.
Przez chwilę obracałam ją w ręku starając się
zaplanować rozmowę z moim ukochanym jednak gdy tylko usłyszałam że zakręca wodę
szybko schowałam kartonik tak aby go nie znalazł.
Ponownie skierowałam wzrok w lustro sprawdzając czy
makijaż zakrył ślady jego ostatniego pokazu siły.
– Co mam założyć kotek? – spytał wchodząc w samym
ręczniku do pokoju. Spojrzałam na niego i musiałam przyznać że wygląda
świetnie.
– Może tą jasno stalową koszulę, do tego różowy
krawat i lekko ciemniejszy, stalowy garnitur, ładnie będziemy wtedy do siebie
pasować jednocześnie spoglądając na swoją popielatą sukienkę i różowe dodatki.
– odpowiedziałam poprawiając włosy jednocześnie zastanawiając się czy ta
koszula jest uprasowana, dziś przez wizytę w agencji nie miałam czasu na
uprasowanie ich wszystkich.
– Kotek znaczy co mam ubrać? – usłyszałam jego głos
z garderoby. Pokręciłam głową z rezygnacją, wstałam i poszłam do niego.
Wskazałam mu koszulę.
– To jest jasno stalowy – odpowiedziałam dotykając
jej ręką, potem przytuliłam się do niego – garnitur jest od niej trochę
ciemniejszy i wisi w drugiej szafie, obok powinien być krawat. – uśmiechnęłam
się przymilnie
– Ty wiesz że ja nie odróżniam kolorów – mruknął,
cmoknął mnie w czoło i wyszliśmy z garderoby.
Wróciłam do lustra i sięgając po perfumy, nowe które
dostałam od męża niestety potrąciłam ręką szklankę z wodą.
– Cholera – mruknęłam. Nie było innego wyjścia,
musiałam się przebrać. – Kochanie – dodałam głośniej zdejmując mokrą sukienkę –
mam do ciebie taką malutką prośbę - mówiłam pokazując mu się w samej koronkowej
bieliźnie i uśmiechając się przymilnie.
– Coś ty powiedziała! – warknął przytrzymując mnie
za przedramię.
– Nie rozumiem – powiedziałam cicho robiąc
jednocześnie smutną minkę – o co ci chodzi? To naprawdę mała prośba.
– O twoje słownictwo! – nadal miał zimny,
nieprzyjemny głos którego szczerze nie cierpiałam.
– Przepraszam, wymsknęło mi się – powiedziałam
potulnie próbując się do niego przytulić
– Uważaj! – powiedział kładąc rękę na moim pośladku
ciągle pokrytym siniakami. – Następnym razem to może zaboleć. Co mogę dla
ciebie zrobić? – dodał już spokojnym głosem.
Chciałam się zbuntować, krzyczeć, że to tylko małe
słówko, że nie ma prawa się go czepiać jednak nie powiedziałam nic. Wzięłam
głęboki wdech i odezwałam się słodkim głosem bez cienia pretensji.
– Czy mógłbyś założyć ten turkusowy krawat? Sukienka
mi się zamoczyła i teraz nie będziemy razem dobrze wyglądać – mówiłam
jednocześnie próbując się wyswobodzić z jego rąk.
– Sama się zalała – mruknął, jednak mnie puścił i
poszedł po drugi krawat. – który to jest turkusowy kocie? – usłyszałam gdy
zakładałam nową sukienkę. Szybko podeszłam do niego i podałam mu go, jednak nie
dość szybko, zauważył nie uprasowaną koszulę. – A to co? Czyżbyś za dużo czasu
spędzała przed komputerem zgłębiając tajniki swojej pracy i nie wyrabiała się z
obowiązkami domowymi? – miał nie przyjemny głos, jak by szukał pretekstu do
kolejnej awantury, zaczął ją wyjmować
– Raczej pogniotła się wisząc – odpowiedziałam
spokojnie, przy nim nauczyłam się takich drobnych, kobiecych sztuczek – daj,
odłożę ją na bok i uprasuję jutro. A jak widzisz z obowiązkami się wyrabiam.
– Nie wydaje mi się skoro w szafie są nie
wyprasowane rzeczy – powiedział nadal patrząc nieufnie w stronę szafy.
Odsłoniłam szyję i plecy przytrzymując włosy
– Czy mógłbyś kochanie…. – odwróciłam się twarzą do
niego i spojrzałam zalotnie. – Ale tak myślę, że skoro i tak mam niedługo
wrócić do pracy to może powinniśmy pomyśleć o pomocy domowej na jeden dzień w
tygodniu. – opuściłam włosy gdy zasunął suwak i uśmiechnęłam się – dziękuję.
Pospiesznie weszłam do szafy w poszukiwaniu
odpowiednich butów. Celowo wybrałam takie, które mu się nie spodobają aby zająć
jego myśli czymś innym.
– A mnie się zdaje że jednak się nie wyrabiasz –
kontynuował temat ale jednocześnie spojrzał jak zapinam siwe kozaczki na bardzo
wysokim obcasie – nie kocie, tych butów nie założysz!
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam protestować…
– Sam mi je kupiłeś, idealnie pasują…. – zaczęłam
mówić choć wiedziałam że to na nic, jednak gdyby nie ta improwizacja na pewno
wiedział by że coś kręcę.
– Powiedziałem! – przerwał mi bezceremonialnie i
wyjął moją stopę z nie zasuniętego kozaka – Te nadają się co najwyżej do łóżka!
– To po co mi je kupiłeś – spytałam z pretensją
wydymając usta – skoro nigdy nie pozwalasz mi ich nosić? – marudziłam
jednocześnie ciesząc się ze zmiany tematu. Sięgnęłam po bardzo odpowiednie,
stalowe szpilki i pokazałam je mężowi. – mogą być te?
– Mogą, tylko
pospiesz się, nie mamy już czasu – założyłam buty, poprawiłam pomadkę na ustach
i spojrzałam na męża z uśmiechem
– Jestem gotowa – okręciłam się przed nim – jak Ci się
podobam?
– Ślicznie – mruknął pomagając mi założyć płaszczyk
– pospiesz się bo do teatru się spóźnimy a jeszcze potem jesteśmy umówieni na
kolację w takiej nowej restauracji – mówił prowadząc mnie do samochodu,
pomagając wsiąść – nie pamiętam nazwy ale znam adres.
– Na kolację? Z kim? – trzymałam kciuki aby to nie
byli jego rodzice choć podejrzewałam właśnie ich, bo nie powiedział mi
wcześniej o tej kolacji.
– Rodzice nas zaprosili - powiedział patrząc na
drogę, prowadził pewnie, dość agresywnie. – W prawdzie mi nie zależy abyście
się szczególnie lubili ale ostatnio mama mówiła że miło jej się z Tobą
rozmawiało. – powiedział spoglądając na mnie. Uśmiechnęłam się.
– Rozmawiałyśmy o modzie, o tym czy nie tęsknię za
pracą. – Powiedziałam kładąc mu rękę na udzie – ona też uważa że mogłabym
jeszcze popracować.
Dojechaliśmy do teatru. Przedstawienie „Przez park
na bosaka” naprawdę mi się spodobało, zabawna historia o początkach małżeństwa,
perypetiach z mieszkaniem, teściową.
Ja byłam mężatką dłużej, nigdy nie mieliśmy
problemów z mieszkaniem, pieniędzmi, z teściową również nie a jednak sporo bym
dała za to aby moja sytuacja wyglądała inaczej.
Lubiłam nasze wyjścia do Teatru, miałam okazję się
wystroić, porozmawiać z ludźmi, choć w większości byli to jego znajomi.
Początek wieczoru minął szybko, miałam nadzieję że podobnie będzie z drugą
połową. Restauracja była dość blisko teatru tak więc nie zdążyliśmy porozmawiać
po nim, jedyne co Darek powiedział to:
– Pamiętaj aby nie przesadzić z piciem – spoglądając
na mnie surowo.
– Oczywiście kochanie – odpowiedziałam tak jak tego
oczekiwał – tylko kieliszek lub dwa wina.
Nie chciałam go denerwować gdyż i tak wiedziałam że
wieczór nie będzie należał do miłych. Rodzice z pewnością zaczną mówić o
dzieciach, Darek poruszy temat mojej pracy więc nie chciałam dodatkowo go
denerwować, znów bałabym się wrócić z nim do domu.
Weszliśmy do restauracji która od początku mi się
nie spodobała. Wnętrze sprawiało wrażenie zimnego, sterylnego, nigdzie nie było
zieleni, kwiatów tylko biel i srebro.
Teściowie podeszli do nas się przywitać i jak zawsze
zaczęły się pytania:
– Co tam u was dzieci? – zaczął teść podając rękę
Darkowi,
– Dawno się
nie widzieliśmy – jednocześnie mówiła mama całując mnie w policzki
Uśmiechałam się tylko i pozwalałam płynąć rozmowie
jakby po za mną. Mąż jak zawsze odpowiadał za nas.
– Dziękujemy, wszystko dobrze, sporo pracy –
jednocześnie zajęliśmy miejsce przy stole 4 osobowym i kelner podał nam menu.
Pokazywałam właśnie Darkowi na co mam ochotę gdy jego ojciec zapytał:
– A kiedy zamierzacie zrobić mnie dziadkiem? To już
najwyższa pora – Mężczyzna spojrzał na syna – nie jesteś coraz młodszy,
trzydziestka ci stuknęła – i roześmiał się
– Tato – odezwałam się cicho, z uśmiechem – nie ma
się co spieszyć. – przerwał mi mąż. Jedliśmy dość przeciętne sałatki więc
zaczęłam się swoją bawić.
– Jesteśmy młodym małżeństwem i na razie chcemy móc
nacieszyć się sobą ale za rok, wtedy będę mówił do ciebie dziadku –
odpowiedział mój mąż
– Co? – wyszeptałam krztusząc się winem – Mówiłam
kochanie – zrobiłam srogą minę patrząc na męża – mówiłam że nie zgodzę się na
dziecko w ciągu następnych trzech lat. Chcę wrócić do pracy – dodałam cicho
dotykając delikatnie jego ręki. – Proszę
Poklepał mnie protekcjonalnie po ręku i spojrzał na
ojca.
– Musisz ją więc przekonać tato aby darowała sobie
te mrzonki o pracy inaczej będzie się ociągać – mówił niby żartobliwie ale
widziałam żal i pretensję w jego oczach.
– A może – zabrała głos teściowa – zamiast zabraniać
zgódź się, popracuje jeszcze chwilę, góra dwa lata – powiedziała po dokładnym
otaksowaniu mnie – a jak będzie szczęśliwa to może zgodzi się na dziecko
wcześniej.
– Chcę mieć żonę przy mnie a nie na jakiś wyjazdach,
pokazach, castingach i chcę ją mieć dla siebie a nie dla setek samców – mówił
zdenerwowany ściskając mnie zaborczo za rękę.
– Ja też nie chciałbym – odezwał się teść – abyś ty
– spojrzał na żonę z czułością – paradowała przed innymi, abyś nie miała czasu
dla mnie, domu…
Dotknęłam delikatnie dłoniom ręki teścia.
– Tato castingi są w weekendy, w tygodniu mój mąż
będzie miał to do czego…. – chciałam uspokoić sytuację a jednak jedno
szarpnięcie za rękę i wrogie spojrzenie męża przekonały mnie że osiągnęłam coś wręcz
przeciwnego.
– Jakie castingi!? – mówił zimnym głosem patrząc na
mnie groźnie- Zabroniłem! Czego nie zrozumiałaś!?
Skuliłam się w sobie i ze spuszczoną głową starałam
się wytłumaczyć
– Castingi zazwyczaj odbywają się w weekendy, taki
zwyczaj kochanie – miałam potulny, cichy głos – raczej w dzień, chciałam aby
tata wiedział że dla domu i ciebie będę miała czas.
Teściu spojrzał ostentacyjnie na zegarek i zaczął
się podnosić
– My będziemy się zbierać, rano mam jeszcze kilka
rzeczy do zrobienia – pomógł wstać żonie – Synu musimy pomyśleć o partyjce
tenisa.
Darek nadal zły uśmiechnął się do ojca pomagając
matce założyć płaszcz.
– Dogadamy się w sądzie. Trzymajcie się i mamo –
powiedział cmokając ją w policzek – dbaj o siebie.
– Miło było was zobaczyć synu – pogłaskała go po
policzku, uśmiechnęła się do mnie i wyszli.
Ubraliśmy się bez słowa, jak zawsze przytrzymał mi
płaszcz ale nie mogłam dopatrzeć się w tym niczego pokrzepiającego. Wsiedliśmy
do samochodu, bez słowa. Darek ruszył, jechał bardzo szybko, bałam się tego.
– Zwolnij, proszę – powiedziałam dotykając jego ręki
niepewnie.
– Ty lepiej nic nie mów! – powiedział, prawie
warknął – dla ciebie będzie lepiej jak się uspokoję zanim dojedziemy.
Część 4 - Kpisz sobie ze mnie? - Dariusz (Piotr)
Miałem wyjątkowo ciężki dzień w pracy. Prowadziłem
trudną i skomplikowaną sprawę. Na szczęście godziny pracy dobiegły końca i
wreszcie mogłem ruszyć do domu, gdzie powinien już na mnie czekać ciepły obiad
i piękna żona. Drogi były wyjątkowo puste, a światła jak na zawołanie zmieniały
barwę na zieloną. To będzie mój szczęśliwy dzień – pomyślałem.
– Witaj, kotek – powiedziałem, gdy tylko wszedłem do
mieszkania i ucałowałem żonę w policzek. – Co dziś jemy? – zapytałem.
– Za moment coś przygotuję – odpowiedziała i chciała
oddalić się w kierunku kuchni.
– Chwileczkę, moja droga – zatrzymałem ją, chwytając
za nadgarstek.
– Darek, przepraszam – powiedziała przerażona.
– Krótkie pytanie, czemu dopiero teraz się za to
zabierasz? – zapytałem.
– Bo dopiero wróciłam do domu. – Widać było, że jej
się to wyrwało.
– A gdzie byłeś? – zapytałem, puszczając jej
nadgarstek, ale jednocześnie opierając się o ścianę, aby odciąć drogę ucieczki.
– Na zakupach. – Słychać było, że sama sobie w to
nie wierzy. – I w agencji, bo to po drodze. Na chwilkę tam weszłam – dodała
pośpiesznie.
– Jakiej agencji? – zapytałem przez zęby. Nie
usłyszałem odpowiedzi więc zapytałem ostrzej: – Chyba nie towarzyskiej co nie?
– Dla modelek – odpowiedziała cichutko, spuszczając
ze mnie wzrok na podłogę. – Ten obiad naprawdę zaraz będzie, nie odczujesz
różnicy tych pięciu minutek, obiecuję – powiedziała przerywanym głosem.
– A to dobre, bo ja już odczułem różnicę – odrzekłem
i wymierzyłem jej siarczysty policzek, ale nie na tyle silny, by zwalić ją z
nóg. – A ty jak? Odczułaś już różnicę czy mam poprawić? – zapytałem cynicznie.
Julia mimowolnie przystawiła dłoń do piekącego policzka i spojrzała na mnie z
lękiem i łzami w oczach.
– Przepraszam – wyszeptała. – Naprawdę cię
przepraszam – dodała płaczliwym głosem, gdy uniosłem rękę, która w
ostateczności nie spadła.
– Zadałem ci inne pytanie – ponagliłem.
– Odczułam – odpowiedziała. – Mogę już iść do
kuchni? – zapytała i pośpiesznie, bez uzyskania ode mnie odpowiedzi chciała
mnie wyminąć. Chwyciłem ją za lewe ramię i przyparłem do ściany.
– Po co byłaś w agencji? – zapytałem. – Odpowiadaj!
– ponagliłem ją, gdyż naprawdę nie miałem ochoty czekać godzinami na jej
odpowiedź.
– Podpisałam umowę na miesiąc – odpowiedziała. –
Tylko kilka pokazów – dodała błagalnie.
– Kpisz sobie ze mnie? – zapytałem. – Ty sobie,
kurwa, ze mnie kpisz – odpowiedziałem sam sobie i, odsuwając się od niej na
krok, zacząłem wyjmować pasek z popielatych garniturowych spodni.
– Darek, ja zawsze mogę zrezygnować z tej umowy, po
prostu podpisałam na wszelki wypadek – powiedziała, patrząc na mnie z
przerażeniem.
– Zrezygnujesz, ale najpierw sobie coś wyjaśnimy –
tym stwierdzeniem sprowadziłem ją brutalnie na ziemię i odebrałem ostatki
nadziei. – Nie będziesz mnie tak traktowała, urządzała jakąś samowolkę i śmiała
mi się prosto w twarz – dodałem. Wziąłem lekki zamach i trafiłem w jej uda. –
Dla własnego bezpieczeństwa się obróć – poleciłem.
Julia usłuchała mnie tym razem. Obróciła się przodem
do ściany i przyłożyła do niej swoje smukłe dłonie. Nie przejmowałem się jej
płaczem, nie zwracałem na niego uwagi zarówno przed rozpoczęciem bicia jak i w
trakcie. W moim mniemaniu było to proste – obrywa, bo zasłużyła. Nie liczyło
się teraz, jak bardzo ja kochałem, choć bez wątpienia kochałem jak nikogo innego
na tym świecie. Nie liczyłem ciosów, które jej wymierzyłem. Starałem się
celować w pośladki, mimo tego i tak kilka pasów spoczęło na udach. Kilkakrotnie
musiałem bić po nogach, bo sama mnie do tego zmuszała, zasłaniając się rękoma.
Po którymś razie z kolei Julia zaczęła osuwać się po ścianie coraz niżej, aż w
końcu usiadła na podłodze i podkuliła nogi pod pośladki. Zanosząc się od
płaczu, błagała mnie bym już więcej nie bił. Nie miałem w zwyczaju słuchać
rozkazów kobiety, ale tym razem było to błaganie, więc zacząłem wsuwać pasek do
szlufek spodni.
– Wstań z podłogi i podaj mi swoje klucze –
poleciłem zimno i stanowczo zarazem. Wykonała moje polecenie bez marudzenia i
jakiejkolwiek dyskusji. Schowałem jej klucze do kieszeni marynarki. – Nie
opuścisz tego domu, dopóki ci na to nie pozwolę – dodałem. Udałem się w
kierunki drzwi. Nie zapytała, o której wrócę ani czy w ogóle. Ja jednak miałem
pewność, że tym razem, gdy przekroczę próg domu, obiad będzie już gotowy i
przygotowany do podania. Postanowiłem jednak ułatwić sobie życie, ponieważ nie
przepadam za daniami odgrzewanymi. – Wrócę za godzinę. – Nie było to
tłumaczeniem się przed żoną, było tylko informacją, do której to ona musiała
się dostosować.
Które z nich jest winne zaistniałej sytuacji? Czy w tym przypadku mąż kocha żonę? Jakim cudem ona kocha takiego faceta? Jeśli jednak nie ma tam miłości, to po co się z sobą męczą? Dla zachowania pozorów idealnego małżeństwa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz