Majka i Patryk
Niekonwencjonalny pomysł na podryw
Opisy wprowadzające, oraz opowiadania po rozwinięciu :)
(Kliknij na: Czytaj więcej >>)
Majka Sykiel jest rozpieszczoną królewną, która uważa, że wszystko można kupić, że wszystko może zdobyć, że nie ma rzeczy na świecie, która by jej się nie należała. To pozerka, wagarowiczka, zgrabna indywidualistka... Jest zabawna, trochę infantylna, bywa, że zachowuje się jak nastolatka w ciele dorosłej kobiety. Miała trudne dzieciństwo ponieważ zostawiła ją matka, a wychowywał sam ojciec. Maja nie ma z nim zbyt dobrych kontaktów. Dziewczyna stara się ukryć swoje słabości udając, że do wszystkiego doszła sama, ciężką pracą i wyrzeczeniami. Nie jest to jednak prawda ponieważ dobra materialne zawdzięcza bogatemu ojcu. Będąc na domówce u chłopaka jednej z koleżanek zasypia w łóżku jego kumpla. Mężczyzna po powrocie do domu, po męczącej podróży nie jest z tego powodu zadowolony i wyprasza ją, czym godzi w jej godność. Kobieta poprzysięga mu zemstę, a ponieważ jest uparta, korzysta ze wszelkich możliwych sposobów i uparcie dąży do wyznaczonego sobie celu. Nie liczy się przy tym z uczuciami innych. Ważne jest jedynie to, co ona czuje i co ona chce. Zakłada się ze znienawidzoną "przyjaciółką", Amandą, o to, ze da radę uwieść mężczyznę, w którego łóżku spała. Stawką jest dobra whisky. Co wyniknie z tego zakładu?
Patryk Owczarek to mężczyzna z zasadami, pomimo jeszcze młodego wieku. To, co posiada zdobył ciężką pracą. Wymaga wiele od innych, ale jeszcze więcej od siebie. Przystojniak podobający się kobietom. Jest w stosunku do nich szarmancki i kulturalny, dlatego zastając Maję w swoim łóżku, wyprasza ją, zamiast skorzystać z jej propozycji. Brzydzi się kłamstwem i obłudą. Ceni sobie spokój i porządek, jest poukładany. Słynie z ironii oraz cynizmu. Ma analityczny umysł, co pomaga mu w życiu, a przede wszystkim w pracy, która jest jego prawdziwą pasją. Nie przywiązuje on zbyt wielkiej wagi do pieniędzy, woli pracować za gorszą stawkę, ale robić to, co lubi. Maję ma za wyjątkową osobę, traktuje ją niemal jak księżniczkę, ale potrafi też być dla niej bardzo stanowczy. Czy kobieta będzie chciała być z takim mężczyzną?
Część 1 - A ja żyje chwilą! - Narracja (Tychon)
Centrum miasta,
niczym oaza najbardziej upragnionych miejsc dla typowej nastolatki. To tutaj
większość infantylnych gimnazjalistek i niedojrzałych licealistek trwoni swój
nic niewarty czas. Przesiadując w modnych kawiarniach polują na takiego,
którego wszystkie inne będą zazdrościły. Większość dorosłych ludzi uważa, że to
wakacje są okresem bezgranicznej wolności dla ich pociech - nie trudno się
domyślić, że są w błędzie.
W końcu dla
bogatych, rozwydrzonych panienek to żadna frajda przesiedzieć okres wolny od
przykrego, szkolnego obowiązku w hotelu z basenem, pod nadzorem hermetycznych
rodziców. Dla takich oto młodych kobiet okresem wolności jest rok szkolny:
rodzice wtedy są zapracowani, a one, zbywane pieniędzmi, korzystają z uroków
młodości. Ich życie jest ciągłym pędem za modą, szybkością doznań i prędkością
chwili – to wszystko wydaje się pozornie piękne i cudowne, jednak często ma
tragiczne skutki w przyszłości. Otóż szybkie życie ma sens, ale tylko wtedy gdy
potrafi się korzystać z hamulców, a nie wtedy, gdy się ich zupełnie nie
posiada. Pewna piękna, farbowana na rudo-czerwony odcień dziewczyna uważała, że
jej nic z powyższych nie dotyczy. Czuła się lepsza od wszystkich pozostałych,
bezkrytycznie podchodziła do własnej osoby, nigdy nie przyznawała się do
błędów, nie potrafiła dopuścić do swojej świadomości, że je popełnia.
Ruda kobietka w
wysokich butach na koturnach o fantazyjnym kolorze i w skąpej, zielonej
bluzeczce z dużym dekoltem miała plan na każdy dzień tygodnia. W rzeczywistości
miała plan spędzić każdy następny tydzień tak samo, jak spędziła poprzedni i
tak, jak spędzała obecny. Szkoła od dwóch lat była jej obcym miejscem. Przed
tymi dwoma laty też bywała w niej sporadycznie. Nienawidziła siedzieć w
miejscu, w ciszy dłużej niż pięć minut. Co innego siedzenie w kawiarni czy
klubie, bywanie w takich miejscach miało coś na celu. Celem było pokazanie się,
bycie coś na miarę posągu, który pragnie być podziwiany. Podziwiany, wielbiony
i lubiany. Ruda osóbka co rano wychodziła z domu, zmierzała w stronę baru
całodobowego i przy kawie late i książce czekała aż pojawią się tam pierwsze
wagarowiczki. Później wraz z nimi ruszała "w miasto". Owe
wagarowiczki były dla niej swojego rodzaju nagrodą, każda kolejna była kimś na
miarę fanki. Tym samym ona nosiła miano idolki bądź gwiazdy. Nie zależało jej
jednak aż tak bardzo na kobiecym poklasku. Prawdziwym trofeum byli mężczyźni,
choć tu bardziej pasowałoby słowo „chłopcy”. Ona jednak wolała o nich myśleć
jak o w pełni procentowych facetach, to ją dowartościowywało.
– Zresztą
najważniejsze, że byli przystojni – powtarzała samej sobie, by odgonić pełne
wątpliwości myśli i powrócić do "normalności".
Tego ranka
wszystko wydawało się przeciętne, nic nie wskazywało na to, że właśnie ten
dzień tak skomplikuje jej wymarzone, proste i radosne życie. Jej najlepsza
naśladowczyni – Dominika rzuciła, jakże banalnie powszechne w naszych czasach
hasło "jest imprezka". Imprezą
w dzisiejszych czasach można nazwać niemal wszystko: koncert, wyjście do
dyskoteki, wieczór w klubie, noc filmową ze znajomymi, czy palenie trawki w
parku. To jednak miała być impreza na dużą skalę, taka, o której marzy
większość pustych nastolatek XXI wieku. Chłopak, za którym Dominika szalała
miał całe mieszkanie dla siebie, ponieważ jego współlokatorzy byli na jakimś
wyjeździe. Nie to jednak przeważyło szalę. Owa imprezka zapowiadała się
fascynująco i podniecająco, z tego powodu że mieszkanie Kamila znajdowało się w
okolicy owianej złą sławą. Sam Kamil też był niczego sobie, powszechnie uważany
przez dzisiejsze społeczeństwo młodych dziewczyn za ideał mężczyzny. I tego
ruda Majka zazdrościła swojej koleżance. Kamil był mężczyzną i wyraźnie był
zainteresowany Dominiką, podczas gdy nią interesowali się tylko gówniarze.
Postanowiła więc o tym nie myśleć. Ruszyły na zakupy do największej galerii w
mieście, w celu przygotowania się do omówionej wcześniej imprezy.
Dzisiejszy świat
tak młodych dziewczyn jest przerażający, a standardy, którym muszą sprostać
jeszcze pogarszają ich zachowanie i wystawiają na surowe, niesprzyjające opinie
innych. Z tego powodu wybór stroju był trudny, jednak wyznacznik był znany
każdej z czwórki dziewczyn – im mniej na sobie, tym lepiej. Według Majki
najlepiej nadawała się skąpa, zielona sukienka, podkreślająca kształtność piersi
i pośladków. Do tego buty na bardzo wysokiej koturnie i sznur pereł. Duże,
białe, przeciwsłoneczne okulary idealnie zgrywały się z jej wyprostowanymi,
asymetrycznymi rudymi włosami. Wiedziała, że przyciąga spojrzenia, to miała na
celu.
Impreza
zapowiadała się bardzo hucznie, duża ilość alkoholu, głośna muzyka i szaleństwo
do rana. Majka była w swoim żywiole, gdy mogła czynić honory dziewczyny, na
którą były zwrócone oczy wszystkich chłopaków na imprezie. Nie ograniczała się,
bardzo dużo piła i odważyła się także na taniec na stole. Lubiła być w centrum
zainteresowania, skutecznie więc odstawiała sceny i ukazywała wszystkim obecnym
swoje wdzięki. W końcu jednak wszyscy zrobili się senni, ona także. Starała się
znaleźć dla siebie miejsce w salonie, ale tam wszystkie fotele i wersalka były
zajęte, a przecież komuś z jej pozycją społeczną nie przystoi spać na podłodze.
Zaczęła więc szperać po pokojach, wiedziała, że są dwa, w których nikogo nie
ma, bo Kamil, opalony blondyn o błękitnych oczach, zabronił do nich wchodzić.
To były pokoje dwójki jego współlokatorów i zastrzegł, że mają być nietknięte.
Czym jednak były zakazy dla hrabiny Majki. Weszła do pierwszego pokoju. Był
bardzo ładny, uporządkowany, co ją bardzo zaskoczyło. Nie miała siły żeby
dokładnie się rozejrzeć, zamknęła za sobą drzwi, ściągnęła z siebie zieloną
sukienkę i buty, pozostając tylko w skąpej, czarno-seledynowej, koronkowej
bieliźnie. Ułożyła się na łóżku pod kocem i usnęła.
Patryk z Aleksem
trafił na wcześniejszy pociąg z Karpacza. Powiedzieli Kamilowi, że będą
później, bo wydawało im się, że spędzą noc na peronie. Szczęśliwy traf
spowodował, że pojechali wcześniejszym pociągiem z przesiadkami. Była dość
wczesna, poranna godzina kiedy Aleks przekręcił klucz w czarnych, lekko
obdrapanych drzwiach do mieszkania. Oboje byli zmęczeni, zamykały im się oczy,
nie spali zbyt dużo przez ostatnie dwie doby.
– Ej, stary,
chyba pomyliliśmy drzwi – powiedział z przerażeniem w głosie Aleksander
– Co ty
pieprzysz? – zapytał się Patryk, a zaraz po tym, gdy rozejrzał się po
mieszkaniu dotarło do niego, co jego przyjaciel miał na myśli
Bałagan, jaki
zastali w mieszkaniu, zszokował ich obu. Wiedzieli, że w domu była impreza, ale
nie podejrzewali, że zastaną coś takiego. Wszędzie leżały butelki, puszki,
papierosy i masa innych śmieci. Na krzesłach, stołach i na kanapie w salonie
spało mnóstwo ludzi. Jakaś dziewczyna spała przytulona do sedesu w łazience,
Aleksowi zrobiło się jej trochę szkoda, więc zaniósł tą drobną brunetkę na
fotel.
Kamil obiecał im,
że ich pokoje będą nietknięte. Patryk bardzo liczył na to, że tak właśnie
będzie, bo jego marzeniem było położyć się spać. Wszedł do pokoju i już od
samych drzwi coś mu nie pasowało. Na podłodze bowiem leżały w dość dużej
odległości od siebie dwa buty na wysokich koturnach. Popatrzył w stronę łóżka,
widział, że ktoś na nim śpi. Położył torbę podróżną na krześle przy biurku i,
nie hałasując, podszedł. Szybko zauważył na podłodze zieloną sukienkę, uniósł
więc delikatnie koc i ujrzał szczupłą, smukłą dziewczynę w ładnej, seksownej
bieliźnie. Przyciągała jego wzrok, podziwiał ją przez chwilę, ale kontem oka
zauważył, że dziewczyna uśmiecha się. Zdjął z niej więc całkiem odkrycie i
popatrzył pytająco.
– Cześć
przystojniaku – powiedziała zalotnie, przeciągając się na łóżku.
– Pomyliłaś
pokoje? – Uśmiechnął się do niej łobuzersko.
– Ja się nigdy
nie mylę – powiedziała pewnym siebie tonem.
– Nie wątpię. To
co proponujesz? – Był zmęczony, nie miał ochoty się z nią droczyć.
– Jestem
szczuplutka, zmieścimy się razem – przesunęła się trochę i wskazała mu miejsce
obok siebie na łóżku.
– Nie nawykłem do
spania w jednym łóżku z kobietą, której imienia nawet nie znam.
– Jestem Maja.
Teraz możesz się na mnie skusić? – zapytała, dotykając jego krocza drobną lewą
stópką.
– Mam inną
propozycje. Ubierz się i do koleżanek, raz! Natychmiast!
– Nie pozwalaj
sobie! Nie zamierzam się stąd ruszać, nie chcesz tu spać to w salonie masz
kanapę! Frajer!
– Maju, to moje
łóżko, tak więc wypad stąd. Ja cię tutaj nie zapraszałem. I nie chcę być nie
miły, ty tez. Więc nie bądź – mówił spokojnym, lecz stanowczym tonem.
– Nie chcesz? A
jesteś niemiły, palancie jeden! Jesteś jakiś inny chyba, bo każdy facet
skusiłby się na takie cudo jak ja! Może ty jesteś pedałem co ?
– Być może po
prostu nie jesteś taką pięknością za jaka się uważasz? – Tu ją wypycha za drzwi
siła i wręcza sukienkę.
– Jak śmiesz?! –
próbowała uderzyć go w twarz, on jednak zamknął jej drzwi przed nosem, co
spowodowało, że złamała sobie paznokieć. – Ja się jeszcze na tobie zemszczę –
pomyślała.
Cały ranek, aż do
południa Majka, jak nigdy, spędziła w domu, myślała, jak by tu zemścić się na
tym… palancie! Tak na dobrą sprawę nawet nie znała jego imienia. Był przystojny
– tego była pewna, choć w pokoju było ciemno dostrzegła to niemalże od razu.
Później wzrok nieco przyzwyczaił się do panującej ciemności i podchwyciła kolor
jego oczu, były granatowe, ale i zimne, chłodne. Jego spojrzenie przyprawiało
ją o dreszcze. Nie była jednak to zbyt odpowiednia pora by o tym myśleć, teraz
musiała go w jakiś sposób upokorzyć, tak jak on ją dziś rano. Jak w ogóle śmiał
ją wystawić za drzwi? Za kogo on się uważa? Wpadła na genialny pomysł podczas
przeglądania kobiecych czasopism, od razu umówiła się ze swoimi
„przyjaciółeczkami”, by opowiedzieć im czego się dowiedziała.
– No witam was
dziewczyny – powiedziała Majka, wchodząc do całodobowego baru, gdzie
najczęściej jadły wspólnie jakiś posiłek. Oczywiście obowiązkowo każdej z
dziewczyn dała buziaka w policzek. Tym razem zamówiła spaghetti, potrzebowała
sporą ilość kalorii, by mieć co spalić w nocnym klubie, w którym uwielbiała
tańczyć.
– Jest piątek,
idziemy więc do Q – zaproponowała Amanda.
– Zawsze chodzimy
do Q, nie uważasz, że przydała by się jakaś zmiana? – zaprotestowała Dominika
Majka jak przez
sen słyszała o czym rozmawiają jej koleżanki, gdy nagle do niej dotarło, że
jedna z nich nie chce iść do jej ulubionego klubu, i dyskutuje na ten temat bez
jej wiedzy. Od razu postanowiła się wtrącić.
– Idziemy do Q,
tam przynajmniej można liczyć na darmowe drinki, dzięki temu, że moim znajomym
jest właściciel – wypowiedziała to zdanie jednym tchem, dumna z siebie. Choć w
rzeczywistości kłamała, owy właściciel nie był jej znajomym, tylko przyjacielem
jej ojca, ale co tam drobne kłamstewko znaczy, ważne, że stanęło na jej.
Jak nie trudno
się domyślić, wszystkie zgodziły się ze swoją rudowłosą koleżanką. Z królową
przecież się nie dyskutuje. Późniejsze rozmowy zeszły na temat techniki i
nowego smartfona Blackberry, którego non stop reklamowano w telewizyjnych
reklamach. Każda z dziewczyn pragnęła go mieć, ponieważ był modny. Następny
temat, jak nie trudno się domyślić, dotyczył mody, a Dominika stwierdziła, że
nie wie jaki kolor tej jesieni jest najmodniejszy. To była idealna okazja,
Majka nie mogła jej nie wykorzystać.
– Zapytaj współlokatora
tego swojego kochasia.
– Dlaczego akurat
jego? – zdziwiła się Dominika
– Jak to? Nie
domyśliłaś się? Ty to naprawdę musisz być pusta, on jest pedałem! –
Wykrzyknęłaby to zapewne jeszcze głośniej, gdyby nie to że znajdowały się w
miejscu publicznym.
– Coś ty? Żartujesz?
Aleks gejem? – zdziwiła się Dominika. – Znam go już trochę, ma dziewczynę.
– Nie Aleks,
tylko ten trzeci – powiedziała przez zęby zirytowana Majka. Swoją drogą nie
przypominała sobie żadnego Aleksa. Po tym, jak potraktował ja ten frajer,
zamówiła taksówkę i wróciła do domu.
– Tego właściwie
nie znam, możliwe, jest taki inny, to się wyczuwa, a ty skąd wiesz, że jest
gejem? – zapytała Domi.
– Spałam w jego
pokoju, ma pod łóżkiem gazetki, coś na miarę Play Boya, ale z gołymi facetami!
– powiedziała Majka, dumna z siebie, że tak dobrze jej idzie.
– Grzebałaś w
jego rzeczach? – zapytała z niedowierzaniem Amanda.
– No, zaraz
grzebałaś, schyliłam się po bransoletkę upadła mi, no i wiesz, ja już tak mam,
że gazetą nie mogę się oprzeć – odparła od siebie niewygodne zarzuty.
Dziewczyny
pojechały najpierw do salonu samochodowego, gdzie Majka miała wybrać sobie
kolor swojego nowiutkiego wozu. Stary samochód uległ zniszczeniu, gdy w wieku
osiemnastu lat wjechała nim pijana do rowu. Długi czas musiała czekać. aż tatuś
kupi jej nowy. Oczywiście koleżankom powiedziała, że sama na niego zarobiła,
nigdy też nie zapraszała ich do domu i nie przedstawiała swoich rodziców.
Pragnęła uchodzić za taką, która wszystko zdobyła własnymi siłami, bez niczyjej
pomocy – to budziło respekt. Respekt w jej przekonaniu nieodłącznie wiązał się
z byciem pierwszą zawsze i wszędzie, z byciem kimś na miarę królowej, a
„Królowa jest tylko jedna”, taki oto t-shert postanowiła założyć do Q. Był to
klub dla małolatów, nie chciała się więc wyróżniać eleganckim ubiorem. Tak
naprawdę pragnęła być młodsza, o czym świadczył każdy krok, który czyniła w
stronę szaleństwa i szybkiego życia bez hamulców. Uznała, że najwygodniej
tańczy się na płaskiej podeszwie, tak więc zielone błyszczące baleriny idealnie
się do tego nadawały, t-shert już wybrała, był w czarnym kolorze z zielonym
napisem. Pozostał problem tego, co jeszcze na siebie włożyć. W końcu
zdecydowała się na obcisłe, lateksowe legginsy.
W nocnym klubie
dla małolatów pojawiły się jakoś przed 23, później mógłby być problem dostania
się z powodu za dużej liczebności, a nie chciała fatygować swojego
hermetycznego ojca, by załatwił im wejście. Znalazły wolną lożę, tuż przy samym
barze, co w tym miejscu graniczyło z cudem. Po kilku drinkach zaczęły się
przechwalać, która jest lepsza w podrywaniu facetów. Majka rzuciła odważny
tekst, którego już za moment miała pożałować:
– Ja to potrafię
poderwać każdego, nawet impotentowi przy mnie stanie.
– W takim razie
załóżmy się. Masz miesiąc na poderwanie kolesia, którego ja wybiorę, zgoda? –
zaproponowała Amanda.
– A o co ten
zakład? – zapytała Majka z cwanym uśmiechem.
– O butelkę
dobrej whisky, na filmach amerykańskich tylko to piją – powiedziała Amanda
– Dobra, zakład
stoi, ale mam dwa warunki. – powiedziała Majka i ciągnęła dalej – Musi to być
naprawdę droga whisky, to pierwszy warunek, a drugim jest to, że facet musi być
stąd, wskazany dziś.
Nie bez powodu
Majka postawiła ten drugi warunek. Na razie jej osiągnięciami byli sami
chłopcy, tak wiec nie chciała dać koleżance możliwości, by wskazała kogoś po
trzydziestce.
– Dobrze –
zgodziła się Amanda – ale musisz iść z nim do łóżka i mieć na to jakiś dowód,
że ci się udało.
– Oczywiście,
zakład stoi. – Tu Majka podała prawą dłoń koleżance w celu zawarcia zakładu, a Dominika
go „przecięła”.
Dalsza zabawa
przebiegała idealnie, strumieniami płynął alkohol, grała głośna muzyka. Majka
jednak dziś nie piła zbyt dużo, wolała mieć jasny umysł, by dobrze zapamiętać
twarz mężczyzny, którego wskaże jej Amanda. I nastała ta chwila.
– Idź do baru,
jest w turkusowej koszuli, ma podwinięte rękawy, to twoje wyzwanie – krzyknęła
Amanda do jej ucha, ściągając ją z parkietu.
– Już idę. –
Uśmiechnęła się do koleżanki, z błyskiem pewności siebie w oku.
Gdy doszła do
baru rozejrzała się po wszystkich zajętych hokerach, ale nie ujrzała tam nikogo
w turkusowym stroju, nie było tam nawet nikogo w koszuli. Jej wzrok niemal
natychmiast padł na barmana. W tej samej chwili zniknął z jej oka błysk
pewności i ustąpił miejsca furii. Natychmiast wróciła do koleżanek.
– Czyś ty
oszalała?! On?! – wykrzykiwała do Amandy Majka.
– Przecież jest w
tym klubie, spełnia więc kryteria – wytłumaczyła się Amanda
– Ale on jest
gejem!
– To chyba lepsze
niż impotent – uśmiechnęła się i dodała – poddajesz się?
– W życiu –
powiedziała pewna siebie i wścieła Majka, ruszając w stronę baru.
Wspięła się na
wysoki hoker i zastukała w marmurowy blat. Niemalże natychmiast się do niej
odwrócił i rzekł:
– Co bogini
piękności i pychy zamawia? – Dostrzegła jego łobuzerski uśmiech.
– Bogini
piękności się zgadza, pychy nie. Nie radzę ci mnie obrażać, jestem znajomą
twojego szefa. Nie macie tu zachwycającego wyboru, no ale, niech będzie Jack
Daniels z colą.
– Proszę bardzo.
– Położył przed nią szklankę i zaczął przygotowywać drinka na jej oczach.
– Nie wiedziałam,
że tu pracujesz. Nie widziałam cię tu wcześniej, a jestem stałym bywalcem – starała
się rozpocząć temat.
– Spytaj swojego
znajomego, a mojego szefa, od kiedy jestem zatrudniony, skoro to tak bardzo cię
ciekawi – urwał temat i szczerze nie dowierzał jej by znała faceta po pięćdziesiątce,
który go zatrudnił
– Lepiej tak nie skacz, kozaku, bo pożegnasz
się z tą pracą. Wystarczy jedno moje słówko. – Posłała mu całusa.
– Nie będę się z tobą wdawał w dyskusję. Jak
słusznie zauważyłaś, jestem w pracy. – Odszedł do innego klienta, nawet się z
nią nie żegnając.
Część 2 - A teraz, mała, do domu! - Majka (Amelka)
Odszedł w drugi
koniec baru do chłopaka w różowej polówce. Byłam na niego strasznie wkurzona.
Co on sobie wyobrażał? Jakim prawem mnie tak traktował? Każdy inny facet nie
mógł oderwać ode mnie wzroku, a on po prostu zostawił mnie samą przy barze, nie
racząc się pożegnać. Amanda, ta debilka, zrobiła to specjalnie.
Nikt normalny nie
kazałby mi podrywać chłopaka, o którym mówi się, że jest gejem. To przecież nie
było ważne, że to ja rozpuściłam tę plotkę. Ona w nią wierzyła, a taki miałam
cel. Nie mogłam się jednak poddać. Nigdy nie przegrałam i nie zamierzałam
przegrać też tym razem. Dopiłam drinka, popatrzyłam na niego zalotnym wzrokiem,
ale on nie patrzył na mnie tylko na dziewczynę, która siedziała naprzeciwko
niego przy barze. Robił dla niej jakiegoś kolorowego drinka. Widziałam, jak z
nim flirtuje, a on uśmiechnął się do niej w uroczy sposób i powiedział coś, ale
przez głośną muzykę nie mogłam tego usłyszeć. Dziewczyna w brązowych loczkach
zaśmiała się i chyba zawstydziła. Nie do końca wiedziałam czemu denerwuje mnie
to, co widziałam. Poszłam do dziewczyn, nie miałam już ochoty na niego patrzeć.
Tego wieczoru nie zaprzątałam już sobie głowy jego osobą. Rzuciłam się w wir
dobrej zabawy, jaka panowała na parkiecie.
Sobotnie południe
było najlepszym momentem na to żeby obudzić się po takiej imprezie. Napisałam
do Domi czy mogę do niej wpaść, a ona odpisała mi, że zaprasza. Poszłam się
więc wykąpać i ubrać. Trochę mi to zajęło, ale po godzinnych przygotowaniach
wreszcie wyszłam z nudnego domu. Wtedy miałam już plan co zrobić, żeby zwrócić
na siebie uwagę mojego celu. Dominika była niezbędnym elementem planu. Była dziewczyną,
która wiedziała o mnie najwięcej, jedyną, przed którą trochę się otworzyłam.
Chociaż, mimo wszystko, starałam się do końca nie ufać nikomu, bo przecież
ludzie mają tendencję do krzywdzenia innych. Ona jednak była inna niż Amanda. Tę
traktowałam mało poważnie, fajnie się z nią bawiło, ale nie znała prawdy o tym,
kim jestem. Wystarczały jej moje małe kłamstewka, o nic więcej nie pytała. Nie
były jednak dla mnie nikim szczególnym. Podchodziłam do niej raczej jako do
mało ważnej towarzyszki imprez i zakupów. Dominika umiała słuchać i zawsze była
dla mnie wyrozumiała, dlatego zdobyła część mojego zaufania, chociaż nie było
łatwo.
Potrafiła
powiedzieć mi prawdę w oczy, a tę szczerość ceniłam w niej chyba najbardziej.
Czasami słyszałam od ludzi, patrzących na nas z boku, że do nas nie pasuje.
Była spokojniejsza i cichsza, wyglądała na bardziej ułożoną i grzeczną.
Niektórzy twierdzili, że ona jest po prostu mądrzejsza i rozsądniejsza niż my.
Nie negowałam tego, że jest rozsądniejsza, ale czy mądrzejsza ode mnie?
Dotarcie do domu Dominiki
nie zajęłoby mi dużo czasu gdybym szła pieszo, ale po co iść skoro można
pojechać uroczym, różowym, retro skuterem? Jak prawie zawsze, u Domi nikogo nie
było, wypiłyśmy więc po jednym drinku, poplotkowałyśmy o chłopakach z dyskoteki,
ona zachwycała się Kamilem, z którym miała coraz lepszy kontakt. Chyba chciała,
żeby wyszło z tego coś poważniejszego. Nie do końca rozumiem sens takich
związków. To jest przecież totalnie nudne, ciągle jeden i ten sam facet. Ja
wolałam postawić na przygodę i różnorodność. Dziwiło mnie, że Domi, która była
przecież ładną dziewczyną i mogła mieć wielu facetów, postanowiła przywiązać
się do jednego. Związki bowiem kojarzyły mi się z obowiązkiem, kłótniami,
ograniczeniami i życiem obok siebie, a nie razem. Powtarzałam jej to
kilkakrotnie podczas tej rozmowy. Jej zdanie nie uległo jednak zmianie. Jeżeli
chodzi o mój plan, było to naprawdę dobre, jeżeli o Dominikę, no cóż, nie byłam
szczególnie szczęśliwa, że chce stałego związku. Postanowiłam jej powiedzieć o
swoim planie. Miałam nadzieje, że mi pomoże.
– Domi, słuchaj,
musisz mi pomóc z tym zakładem.
– Ja? – Była
wyraźnie zdziwiona.
– Nie rób takich
zdziwionych oczu. Mam genialny plan i wiem, że wypali. No, chyba że nie chcesz
mi pomóc. To wtedy ta pinda, Amanda, będzie górą. Tego chyba nie chcesz? –
Dominika nieszczególnie lubiła Amandę.
– Manipulatorka –
powiedziała, przewracając teatralnie oczami – Niby jak mam ci pomóc w tym twoim
doskonałym planie? – zapytała w końcu Dominika podejrzliwie.
– Masz dobre
kontakty z Kamilem, sama mi to dzisiaj mówiłaś. – Uśmiechnęłam się triumfalnie.
– Wybacz, ale nie
rozumiem, jak to się ma do Patryka. – Nadal patrzyła na mnie podejrzliwie.
– To mnie
posłuchaj i nie przerywaj – powiedziałam lekko oburzona, że śmiała mi przerwać
– Potrzebuję numer telefonu Patryka. Muszę zdobyć go dzisiaj i za wszelką cenę.
Umówisz się więc dzisiaj u ciebie z Kamilem i będziesz musiała zrobić coś, żeby
dostać jego telefon, żeby trafił w moje ręce chociaż na chwilę. – Byłam dumna ze
swojego planu. – Wtedy ja przepiszę sobie numer do Patryka od niego. Na pewno
go ma, przecież razem mieszkają.
– Oszalałaś? –
zapytała zszokowana moim pomysłem.
– Przecież ten
plan jest zajebisty! Na pewno się uda. Dla ciebie to nie takie trudne. Już tak robiłyśmy.
Pamiętasz?
– No tak, ale na
Krzyśku mi nie zależało. Kamil będzie wściekły kiedy dowie się, że pomogłam ci
przegrzebać jego telefon. – Przez chwilę odniosłam wrażenie, że się go trochę
boi.
– Przecież się
nie dowie... Nie masz co panikować. Właściwie, co ty się tak go boisz?
– Nie boję się
jego tylko tego, że się zdenerwuje. Co jak powie, że nie chce się ze mną już
spotykać? Z nim jest inaczej niż ze wszystkimi, z którymi byłam wcześniej.
Zrozum to wreszcie, że mi na nim zależy.
– Domka, wyluzuj.
Przecież się nie dowie. Proszę cię, pomóż przyjaciółce w potrzebie. –
Naciskałam, mimo że wiedziałam, jak emocjonalnie reagowała.
– Jesteś okropna.
Nienawidzę cię! – powiedziała z wyrzutem po chwili ciszy, kładąc głowę na
stoliku.
– To znaczy, że
się zgadzasz? – Nie wzruszały mnie jej emocje.
– Nie mam innego
wyjścia.
– Też cię
nienawidzę! – Z radości pocałowałam ją w głowę i wstałam. – To co, dzwonisz do
Kamila i umawiasz się z nim u ciebie?
– Teraz? –
Podniosła na mnie zszokowane i lekko zaszklone oczy.
– No a kiedy?
Zadzwoń i umów się z nim za godzinę u ciebie. Zanim przyjdzie, to przestawię
skuter, a potem schowam się w pokoju twoich rodziców, twój brat pewnie jak
zwykle całe dnie jeździ na desce to nie wróci tak prędko. Ty zabierzesz mu
jakoś telefon i położysz przy drzwiach, a potem puścisz mi sygnał od siebie.
Jak znajdę numer to zostawię komórkę na stoliku w korytarzu, na tym koło twoich
drzwi, a potem po cichu wyjdę. No i wyślę ci sms, że mnie nie ma – powiedziałam
pewna swego, podając jej telefon.
– Jesteś
nienormalna!
– Dzwoń, nie
pieprzysz głupoty. – Uśmiechnęłam się do niej, a później poszłam w stronę
bramy. – Przestawię skuter, a ty dzwoń. Nie martw się, przecież zawsze się
udaje.
Zadzwoniła, tak
jak prosiłam. Miał się pojawić w ciągu pół godziny. Pomogłam jej zanieść
szklanki po naszych drinkach do kuchni, a ona je umyła. Nie chciałam zostawiać
żadnych śladów swojego pobytu u niej. Schowałam buty do torby i zaszyłam się w
pokoju jej rodziców.
Usłyszałam
Kamila, mówił do Dominiki ciepłym i miłym głosem. Może to ją w nim urzekło?
Chwilę później ich głosy ucichły, podejrzewałam, że weszli do pokoju Domki.
Czekałam na sygnał, ale długo nie nadchodził. Zaczęłam się już poważnie nudzić,
kiedy mój dotykowy telefon zaczął się trząść. Bardzo cicho otworzyłam drzwi i
poszłam na palcach w stronę drzwi Dominiki. Na przeszklonym stoliczku w
korytarzu leżał zwykły, czarny telefon. Przez chwilę przeszła mi przez głowę
myśl, że jak można mieć tak stary model telefonu. Nie to jednak było wtedy ważne.
Z lekkimi trudnościami odblokowałam komórkę Kamila i zaczęłam szukać książki
telefonicznej. Czas był ważny, więc szukałam trochę nerwowo. To chwilę trwało,
ale w końcu znalazłam. Przepisałam numer Patryka na swój telefon, ale dla
pewności sprawdziłam czy dobrze. Odłożyłam go i szłam w stronę drzwi. Byłam już
przy samej klamce kiedy drzwi do pokoju Dominiki się otworzyły i usłyszałam
głos Kamila, który pytał się w którą stronę Domi ma łazienkę. Zdębiałam, nie
wiedziałam co mam zrobić. Usłyszałam trochę panikujący głos Dominiki, nie
wiedziała przecież czy Kamil nie zastanie mnie na korytarzu, powiedziała, że
chce mu coś pokazać, a zaraz pokaże mu gdzie jest łazienka. Zamknął drzwi, a ja
poczułam, jak paraliżujący strach odpływa. Wyszłam boso na podwórko. Wysłałam Domi
smsa, że wyszłam i że kocham ją za to, co dla mnie zrobiła.
Miałam to, czego
chciałam, czułam się już zwyciężczynią zakładu. Wróciłam do domu i ubrałam się
tak, żeby zrobić na nim wrażenie. Założyłam krótką, popielatą, dość luźną
tunikę z blado różowymi dodatkami i dość głębokim dekoltem. Wiedziałam, że
kiedy się schylę będzie mi widać pół pośladków, dlatego też założyła blado
różowe majtki. Obowiązkowo postanowiłam założyć szpilki, w tym samym kolorze,
co dodatki na tunice.
Nie wiedziałam
czy mam do Patryka zadzwonić czy napisać. Chodziłam i myślałam o tym, zdążyłam
zrobić dużo rzeczy. Nawet posprzątałam trochę w pokoju, a naprawdę nie lubiłam
tego robić. W końcu, kiedy już było dość późno, postanowiłam, że napiszę mu
smsa o treści: Co robisz? Chcesz wiedzieć
kim jestem?. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo zaledwie kilka
minut. Dla mnie jednak ten czas wlókł się w nieskończoność. Odpisał, że albo mu
powiem kim jestem, albo mam sobie darować nękanie go takimi wiadomościami.
Napisałam więc: Wiesz kim jestem. Może
skusisz się na spacer ze mną? Za pół godziny w Kawiarni pod Aniołem? Po
krótkiej chwili dostałam odwiedź: Chyba
się domyślam, ale obym nie żałował.
Byłam trochę
podekscytowana. Wszystko szło zgodnie z moim planem, idealnie tak jak chciałam.
Wiedziałam, że to, jak wyglądam zapewni mi wygranie tego głupiego zakładu z
Amandą. No i oczywiście byłam dumna z tempa w jakim udało mi się to osiągnąć.
Zanim wyszłam zadzwoniła do mnie Amanda czy idę z nią do Blue. Nie lubiłam tego
klubu, więc nie trudno było mi odmówić. Trochę ją to zdziwiło, ale napomknęłam,
że idę się spotkać z Patrykiem. Próbowała zasypać mnie pytaniami, jak to
zrobiłam, ale rozłączyłam ją.
Wsiadłam na
skuter i ruszyłam pod kawiarnię. Miałam do niej kawałek drogi, a wyjątkowo nie
chciałam się spóźnić. Całą drogę ze słuchawek, podłączonych do mojej mp3,
leciały pozytywne i rytmiczne kawałki, które wprawiały mnie w jeszcze lepszy
humor. Udało się! Czułam się niesamowicie szczęśliwa. Patryk, ten uroczy
przystojniak będzie teraz mój. Głupia Amanda dostanie po nosie, przegrywając
zakład. Wszystko było tak jak powinno. Można powiedzieć, że było idealnie.
Kiedy podjechałam
pod kawiarnię, nie było tam nikogo. Boskiego Patryka też nie widziałam,
pomyślałam jednak, że pewnie jest w środku. Zostawiłam skuter na parkingu i
weszłam do skromnej kawiarenki. Była specyficznie urządzona. Wszystkie meble
były białe i bardzo ozdobne. Można powiedzieć, że wyglądały trochę jak antyki.
Podłoga i ściany były wyłożone jasnym drewnem. W oknach wisiały urocze,
delikatne, białe firaneczki, które były związane różową, cienką wstążką. Ten
kolor pojawiał się też w innych szczegółach w kawiarni. Usiadłam przy stoliku
najbliżej drzwi i zamówiłam zieloną herbatę. Byłam piętnaście minut przed
umówioną godziną, co nigdy mi się nie zdarzało. Wypiłam prawie gorącą herbatę,
bo taką lubiłam najbardziej. Teraz zaczęłam się bać, że mnie wystawi i nie
przyjdzie. Usłyszałam mały dzwoneczek, odwróciłam się twarzą do drzwi i
zobaczyłam Patryka. Miał na sobie ciemne jeansy i szarą, satynową koszulę.
Położyłam banknot na stole i wstałam od stolika. Uśmiechnęłam się zalotnie i
wolnym krokiem poszłam w jego stronę. Zanim zbliżyłam się do niego tak blisko,
jak miałam zamiar, usłyszałam:
– Dlaczego
chciałaś się spotkać?
– Chciałam
popatrzyć na takiego przystojniaka jak ty – powiedziałam zalotnie, kładąc mu
swoją małą dłoń z pomalowanymi na różowo paznokciami na klatce.
– Super, dałbym
ci zdjęcie w ramce. Wystarczyło o nie poprosić, zamiast włóczyć się o tak
późnej porze – powiedział zdejmując moją dłoń, patrzył trochę pytająco.
– Tu nie musisz
zgrywać niedostępnego twardziela, kochanie, przecież widzę, jak na mnie
patrzysz. – Nie dałam się złamać jego oschłym zachowaniem, próbowałam go
nakłonić do tego, żeby zaczął ze mną flirtować.
– Jak?
– Podobam ci się,
nie zaprzeczaj, widać to od razu. Może chodźmy się przejść? – Popatrzyłam
znacząco na drzwi, a on jakby poddał się mojemu czarowi, czułam, że go
zainteresowałam.
– I co? Pójdziemy
do parku, zaczniemy zmierzać w zaciszne miejsce – zaczął się do mnie przysuwać
i mówić coraz ciszej – tam rozepniesz mi spodnie i uklękniesz? – Cały czas
patrzył mi bezczelnie w oczy.
– Jeśli tego
chcesz. Mówią, że jestem dobra w te klocki. Jednak nic za darmo, kocie –
wyszeptałam mu do ucha, bawiąc się guzikiem jego koszuli.
– Czego chcesz w
zamian? Tego bym złożył pocałunek niżej niż na ustach? – On też szeptał,
czułam, że miałam go w garści. Był na mnie wyraźnie napalony.
– Wiedziałam, że
twoja wyobraźnia nie zawiedzie moich oczekiwań – powiedziałam trochę głośniej
niż szeptem i przeszłam w stronę drzwi.
Zatrzymałam się
jednak po kilku krokach, a on odwrócił się twarzą do mnie. Przywołałam go
palcem, puszczając do niego oko. Poszedł za mną, a przy drzwiach wyprzedził
mnie, żeby otworzyć je przede mną. Tak robił tylko mój ociec, nikt inny nie
przepuszczał mnie w drzwiach. Ten drobny gest był bardzo miły. Wyszłam jako
pierwsza, ale szłam wolno, żeby mógł mnie dogonić. Poczułam jego dłonie na
biodrach, trochę się zdziwiłam. Nie wiem, kiedy dotknęłam plecami do ściany
kawiarni, a on stał twarzą do mnie i trzymał mnie za nadgarstki. Nie zdążyłam
się zbuntować, nic powiedzieć. Byłam w tak ogromnym szoku, że nie wiedziałam do
końca, co się dzieje, czego mam się po nim spodziewać. Usłyszałam jego głos,
miałam wrażenie, że jest zły, ale mimo to brzmiał spokojnie:
– A teraz, mała,
do domu, zanim cię przełożę przez kolano. Jesteś zbyt młoda i piękna by się tak
zeszmacać. – Puścił moje nadgarstki, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem
wyszedł za bramkę kawiarni, a później skręcił w lewo.
Dłuższą chwilę
stałam pod tą ścianą, pod którą mnie zostawił. Nikt mnie tak nigdy nie
potraktował. Czemu on był tak inny? Czemu mi nie uległ? Czemu mówi do mnie w
taki sposób? Co on w ogóle powiedział? Czułam, że uginają się pode mną kolana.
Szok, jaki przeżyłam, był bardzo przytłaczający. Nawet nie do końca wiem, jakim
cudem znalazłam przy skuterze.
Siedziałam i myślałam o tym wszystkim, co się stało. Uspokajam się. Bezmyślnie
ruszyłam w stronę domu, dobrze, że ulice były puste, bo w takim stanie bez problemu
mogłabym spowodować wypadek. Mój genialny plan legł w gruzach. Nie rozumiałam,
dlaczego miałam ochotę płakać. Obudził we mnie dużo zapomnianych dawno uczuć.
Czułam się zawstydzona tym, co powiedział. Może naprawdę przestałam się
szanować? Czułam, że jestem na niego zła, bo zniszczył mój plan. Byłam zła na
siebie, że nie zareagowałam, nawet nic mu nie powiedziałam. Wróciłam do domu, ale długo nie mogłam spać.
Siedziałam na parapecie, przykryta kocem i patrzyłam w dal, myśląc o nim i tej
całej sytuacji. Napisałam smsa do Domi: Wszystko
pieprznęło... Lepiej nie pytaj. Obudziłam ją, ale jakoś nie bardzo się tym
przejęłam. Kiedy próbowała drugi raz do mnie zadzwonić wyłączyłam telefon.
Byłam zmęczona, ale nie chciałam się położyć. Chciałam wiedzieć, czemu tak się
stało, gdzie popełniłam błąd. Czego nie wzięłam pod uwagę? W końcu jednak
usnęłam, opierając się czołem o szybę.
Część 3 - I tam będziesz mój! - Narracja (Tychon)
To był zwyczajny
poranek, trzydziestego września. Patryk, siedząc przy zwykłym, zniszczonym, kuchennym
blacie, słodził już trzeci raz tę samą kawę. Był zadowolony ze swojego życia,
ale jednocześnie to samo, co go zadowalało smuciło. Majka nie dawała wyraźnego
znaku swojej obecności już około tygodnia.
– Jak na nią to
naprawdę długo – powiedział sam do siebie.
– Myślisz o tej
Małej-Rudej – odezwał się Kamil, wchodząc do kuchni i zmierzając do lodówki.
Był ubrany w same sportowe spodenki. Patryk spojrzał na kolegę i nagle mu się
coś przypomniało…
– Tak i
zastanawia mnie, skąd miała mój numer – powiedział z wyraźnym niezadowoleniem i
podejrzeniem w głosie.
– Oj, stary! Coś
ty! Podejrzewasz mnie? W życiu bym tej… – Kamil szukał odpowiedniego słowa –
rozpieszczonej małolacie nie podał twojego numeru. Jest gdzieś musztarda? –
dodał, będąc już głową w lodówce.
– Ale to mój
nowy, podałem tylko tobie i matce – wyjaśnił Patryk. I dodał: – Nawet Aleksowi
nie zdążyłem go jeszcze podać.
– No to jest
gdzieś ta musztarda czy nie ma? – powtórzył swoje pytanie zbulwersowany.
– Jeny, Kamil,
czy ty tylko o jedzeniu potrafisz myśleć?
– Zamierzam dziś
rozwiązywać krzyżówki, każesz mi myśleć na głodnego? – Kamil powiedział o swoim
planie na dzień najlepszemu przyjacielowi.
– Leży na stole w
pokoju Aleksa, jadł dziś wcześnie śniadanie i wyszedł do biblioteki, chyba –
udzielił odpowiedzi koledze.
– Wielkie dzięki,
a co do tej rudej, zgrabna jest, taka seksi – powiedział Kamil, trzymając w
jednej ręce trzy parówki, a drugą zamykając lodówkę.
– Przy ocenie
kobiet używasz czasem głowy? – zapytał Patryk.
– Przy ocenie tej
wolałbyś bym tej głowy nie używał, przecież ona jest pusta jak… – znowu szukał
odpowiedniego słowa – jak nasza lodówka. Właśnie trzeba zrobić zakupy.
– Wyjdź już z tej
kuchni, proszę! – powiedział zirytowany Patryk do swojego kolegi.
– No dobra,
dobra, już sobie idę, ale by później nie było, że ja nie chciałem pomóc, bo ja
naprawdę miałem dobre chęci, tylko ty żeś mnie wygonił…
– Wyjdź –
przerwał mu ten beznadziejny, złośliwy i denerwujący zarazem monolog.
Patryk wypił
przesłodzoną kawę do połowy, kiedy uznał, że tego się nie da po prostu
przełknąć i wrzucił kubek do zlewu, w którym roiło się od naczyń. Napisał
wiadomość do Aleksa na małej, żółtej, samoprzylepnej karteczce i przykleił ją
na lodówkę. Treścią wiadomości było: Stary
teraz twoja kolej zmywać naczynia!. Udał się do swojego pokoju, cieszyło go
że przynajmniej tutaj wszystko ma swoje miejsce, lubił swój uporządkowany
pokój, ponieważ cieszył oczy bardziej niż widok brudnych naczyń w kuchni.
Patryk należał do
mężczyzn zupełnie innych niż jego współlokatorzy. Właściwie każdy z nich był
inny. Aleksa można było ocenić jako intelektualistę, który uwielbia nowinki
techniczne, poza tym był sztywny, wręcz nudny i strasznie schematyczny. Co do
Kamila, tutaj wydaje się, że nie można powiedzieć za wiele, jednak Kamil nie był
takim zwykłym chłopakiem z osiedli. W wypowiedziach o nim bardzo często
padałoby słowo „retro”, bowiem dla tego młodzieńca nie miały znaczenia nowinki
techniczne w ogóle. Ten człowiek nawet muzyki słuchał na gramofonie. Telefon
miał chyba ten sam od czasów gimnazjum, a telewizja, komputer i Internet
mogłyby dla niego nie istnieć. Poza tym Kamilo (tak nazywali go przyjaciele)
był dojść pogodnego, żartobliwego usposobienia, o wybuchowym charakterze i
nieskrywanych emocjach. Trzeci z nich – Patryk, był połączeniem wody i ognia,
był takim mostem, łączącym ich obu, gdyby nie on pewnie już dawno jego
przyjaciele by się „pozabijali”. Sam jednak był uporządkowanym człowiekiem,
wymagał od innych, ale i od siebie. Uważał że pieniądze nie dają szczęścia,
prawdziwą satysfakcję odczuwał, gdy robił to, co lubił, nieważne ile miał przy
tym PLN-ów w portfelu. Teraz jednak musiał iść zarabiać wcześniej wspomniane
PLN-y. Podszedł więc do szafy z lustrem, która mieściła się we wnęce pokoju,
rozsunął przesuwane drzwi, wyjął pierwszy z brzegu t–shert z motywem płyty
winylowej na przodzie i zaciągnął na swoje białe bokserki ciemne dżinsy. Dziś
miał ranną zmianę w klubie bilardowym, który zaczynał swoją pracę od
jedenastej. Spojrzał na swój czarny, sportowy zegarek Nike z LED-owym,
lustrzanym wyświetlaczem. Dochodziła godzina 10.30, uznał, że pora wyjść. W
korytarzu założył popielato-czarne obuwie marki Puma i, gdy już był jedną nogą
na klatce schodowej, przypomniał sobie o telefonie komórkowym, szybko wrócił
się do pokoju, czarną Nokię 5230 wcisnął do tylnej kieszeni dżinsów i ruszył do
pracy.
Ruch był
niesamowity, przez myśl przeszło mu nawet, że wszyscy licealiści z sąsiednich
szkół przyszli do Snookera na wagary. Gdy lał piwo jednemu z wcześniej
wylegitymowanych chłopców poczuł wibracje w tylnej kieszeni. Zrobił rękoma
symbol czasu (znaczący pauzę) w stronę kolejki i odszedł nieco na bok, by
odebrać. W słuchawce usłyszał głos Majki, była rozhisteryzowana i zapłakana.
– Zamknął mnie
ktoś w moim własnym bagażniku, jesteś jedyny, do kogo się dodzwoniłam. Proszę,
wyciągnij mnie stąd, pada mi bateria. Jestem na plaży, tej, gdzie jest żółta
zjeżdżalnia, przyjedź… – Nagle połączenie zostało przerwane.
Patryk wsunął na
powrót telefon do tylnej kieszeni, uznał to za głupi żart, jednak już po chwili
dotarło do niego, że jeśli to jednak nie jest żart, to Majka może tego nie
przeżyć, a on będzie obwiniał się o to do końca życia. Szybko wyjął telefon i
odnalazł w książce telefonicznej numer Kamila. Ten bez żadnych pytań zgodził
się zastąpić go za barem, czuł się tak zmęczony rozwiązywaniem krzyżówek, że
chętnie poprzebywałby pośród ludzi. Patryk spojrzał jeszcze wzrokiem zbitego
psa na Marzenę – kelnerkę, ta uśmiechnęła się do niego zrezygnowanym, a zarazem
ciepłym uśmiechem i powiedziała:
– Dobra, leć. Nic
nie powiem szefowi.
– Dzięki, jesteś
aniołem – powiedział do osiemnastoletniej blondynki i wybiegł z klubu.
Na parkingu przed
klubem stały dwie taksówki.
„Dzięki Bogu” –
pomyślał i wsiadł do jednej z nich. Szybko powiedział taksówkarzowi, jaki jest
cel podróży i zdenerwowany próbował ugasić w sobie emocje i negatywne myślenie
o tej jakże pięknej kobiecie. Podobała mu się, intrygowała go, ale zarazem była
też nieznośna i rozpieszczona, a co za tym szło? Nie do wytrzymania. Do plaży
nie było daleko, jednak jemu czas dłużył się w nieskończoność. Po kilku
minutach taksówkarz zatrzymał się na parkingu przed plażą, która teraz była
opustoszała, zupełnie inaczej niż w miesiącach wakacyjnych. Zapłaty dokonał w
ekspresowym tempie, podobnie bieg po piasku nie sprawił mu większego problemu,
wszakże był wysportowanym mężczyzną. W końcu dotarł do rudawoczerwonego
peugeota 407. Jego drzwi były otwarte na oścież. Otworzył bagażnik kluczykami,
jakie znalazł na przednim siedzeniu. Ujrzał tam Majkę ubraną w popielatą tunikę
na krótki rękaw i obcisłe dżinsy, zwiniętą jak embrion, ze związanymi dłońmi. W
pierwszej chwili ucieszył się, że to nie był kolejny z jej głupich żartów.
– Na pewno się
dobrze czujesz? – zapytał, ocierając jej łzy.
– Tak, dziękuję,
że przyjechałeś, już brakowało mi powietrza – mówiła, raz po raz biorąc głębsze
wdechy. Patryk odruchowo przyciągnął kobietę do siebie, przytulił i mówił
spokojnym opanowanym tonem:
– Trzeba wezwać
policję, mogło ci się coś stać. Kto to zrobił?
– Nie wiem, bo...
nie widziałam twarzy. Było ich dwóch, ale nie znam ich, nawet głosów nie
poznałam. Po co nam tu policja, oni i tak nic z tym nie zrobią – tłumaczyła się
chaotycznie Maja.
– Ten ktoś
dotykał kluczyków, zostawił odciski. Oprzyj się, a ja się wszystkim zajmę. –
powiedział jeszcze spokojniej i oparł kobietę o bagażnik nowiutkiego wozu, sam
wyciągnął swój telefon komórkowy i patrzył na jego wyświetlacz. Majka stanęła
na równe nogi energicznie i z całych sił próbowała odwieść go od pomysłu
wzywania policji.
– Chyba mieli coś
na dłoniach, wiesz, bo jak mnie dotykali to nie czułam ich skóry.
W tym momencie
nagle przeszła Patrykowi przez głowę myśl, że dziewczyna miała ręce związane z
tyłu. Jak więc zdołała do niego zadzwonić, posiadając telefon w przedniej
kieszeni obcisłych dżinsów?
Majka w tym
czasie ciągnęła dalej: – Wiesz, jak się
bałam, myślałam, że mi coś zrobią
Majka, widząc, że
Patryk ze zrezygnowaną miną schował komórkę na powrót do kieszeni, oparła się
znów o swój samochód.
– Tak się cieszę,
że przyjechałeś – dodała, a Patryk w tym czasie rzucił okiem na ślady na
piasku. Bez wątpienia doszedł do wniosku, że były tylko jego i tej drobnej
kobietki.
– W takim razie
chodź. – To mówiąc, mężczyzna chwycił dziewczynę za rękę i prowadził na przód
wozu.
– Bałam się, że
nie przyjedziesz, wiesz? Myślałam, że mnie zostawisz, bo pomyślisz, że żartuję
– mówiła kobieta z przejęciem w głosie.
– Teraz będziesz
miała dopiero powody, by się bać. – Patryk począł wyciągać pasek ze szlufek i
jednym sprawnym ruchem oparł dziewczynę o maskę samochodu, przytrzymując swoją
dłoń na jej plecach.
– Co ty robisz?!
– krzyknęła przerażona kobieta. I w tym momencie usłyszała świst przecinanego
powietrza i nieznajomy ból na pośladkach. – Co ty wyprawiasz do cholery!? To
boli! – krzyczała i próbowała się wyrwać, jednak bezskutecznie, bowiem lewa
dłoń mężczyzny nadal spoczywała na jej drobnych pleckach i tym samym
przyciskała ją do maski samochodu.
– I dobrze, o to
mi chodzi, by bolało. – Po wypowiedzeniu tego zdania uderzył kilkakrotnie
szybko i mocno pasem w jej zgrabną pupę.
Część 4 - Wygrałam! - Majka (Amelka)
Bolało. Miałam
ochotę krzyczeć, ale jeszcze bardziej miałam ochotę uderzyć go w twarz tak,
żeby odbić mu całą dłoń. Problem jednak leżał w tym, że nie mogłam się
podnieść. Jego silna dłoń spoczywała na moich plecach i przyciskała mnie do
maski unieruchamiając. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Przecież powinien mi
współczuć, pocieszać, spełnić każde moje życzenie. Musiałam się jakoś bronić.
Nie miałam, jak go uderzyć czy odepchnąć więc zaczęłam na niego krzyczeć:
– Ktoś zamyka
mnie w samochodzie, robi mi krzywdę, a ty mnie bijesz? Debilu! Zostaw mnie w
spokoju, to boli rozumiesz?! – Byłam pewna, że to niemożliwe, żeby się
domyślił. Kolejny mocny pas opadł na moją obitą już pupę, a on odpowiedział
tylko lekko zdenerwowanym i pogardliwym tonem:
– Sama się
zamknęłaś. I jesteś skończoną idiotką, jeśli bym nie przyjechał, to byś się tam
udusiła.
Kolejny raz.
Odczułam ból, jednak trochę lżejszy niż kilka pierwszych pasów. Spanikowałam,
to przecież nie było możliwe żeby się domyślił, bo niby jak?! Próbowałam grać
dalej, kolejne razy sypały się na moją bardzo piekącą pupę.
– Co ty
pieprzysz?! – głos łamał mi się mimo woli. Nie byłam już taka pewna genialności
mojego planu, nie poddawałam się jednak. – Po co miałabym to zrobić? Przestań,
kurwa, bo to boli! Ała! – Każde przekleństwo powodowało mocniejsze uderzenie.
Kolejne uderzenie
i jego głos spowodowały, że przestałam grać:
– Ślady na piasku
są tylko moje i twoje. Ślady opon należą tylko do twojego samochodu.
Mój genialny plan
zakończył się fiaskiem. Przez myśl przeszło mi nawet, że mogłabym go
przeprosić, ale bardzo szybko wyrzuciłam to z głowy. Kolejny pas spowodował, że
pragnęłam tylko żeby przestał mnie już bić.
– Przestań, to
boli! – To nie była prośba, raczej rozkaz. Spadły jeszcze cztery mocne
uderzenia. W końcu jednak przestał, byłam zła, poniżył mnie. Podniósł dłoń z
moich pleców, wtedy miałam zamiar go uderzyć, ale złapał mnie za nadgarstek i
poprowadził do tylnych drzwi. Otworzył je i wepchnął mnie do środka. Wściekłość
jeszcze bardziej we mnie wezbrała. Kiedy tylko wsiadł do samochodu, zajmując
miejsce kierowcy, zaczęłam na niego krzyczeć:
– Co ty sobie
wyobrażasz, co? Niby kim ty jesteś, że możesz mnie tak traktować, co? Jesteś
nikim! Mój ojciec cię za to rozpierdoli, idioto! – Nie przemyślałam tego, ból
pośladków, złość i frustracja spowodowana wstydem krzyczały zamiast mnie.
– Miałem rację,
na taką jak ty nawet pasek nic nie zaradzi. A kim jest twój tatulek, królem czy
panem Bogiem? – Odpalił samochód. Był spokojny, niewzruszony moim krzykiem i
emocjami, a jego uszczypliwa odpowiedź zadziałała na mnie jak płachta na
rozjuszonego byka.
– Kimś
ważniejszym niż taki frajer jak ty! Nie przepuszczę ci tego! Spierdalaj z tego
samochodu, co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, co? – Czułam, że od tego krzyku
zaczyna boleć mnie gardło, ale chciałam zrobić mu przykrość, poniżyć go. Każda
metoda była dobra, dlatego nie ustępowałam, przecież to, jak mnie potraktował
było poniżające.
– Mniej niż ty. A
teraz zamknij się, bo wrócisz na maskę. Pojedziemy do tego twojego tatusia,
zobaczymy, co o tym myśli.
Teraz do mnie
dotarło, gdyby ojciec się dowiedział, to byłby największy obciach, największy w
moim życiu. Taka sytuacja przebiłaby nawet wpakowanie się samochodem do rowu.
– Chyba
żartujesz. – Trochę się uspokoiłam, ale nadal pozostałam bojowa, nie chciałam
dać mu satysfakcji. – Chyba cię, kurwa, naprawdę pojebało.
Rzucił mi karcące
spojrzenie i powiedział:
– Skończ
przeklinać. Jedziemy i bez dyskusji.
Jechał wolno po
plaży. Nie było mowy o tym, że to jego zdanie pozostanie ostatnim. Moja duma na
to nie pozwalała. Mimo piekącego bólu, musiałam go sprowokować.
– Bo co?
Przylejesz mi?
– Tak – odwrócił
się z cynicznym uśmiechem.
– Jebany frajer –
powiedziałam jakby do siebie, ale tak żeby usłyszał.
Włączył radio tak
głośno jak tylko się dało.
– Głośniej bo nie
słyszę! – krzyknął w końcu do mnie nadal cynicznie się uśmiechając.
Wychyliłam się do
przodu i wyłączyłam radio jednym przyciskiem. Zbliżyłam się do jego ucha i powiedziałam
bardzo głośno i wyraźnie, na wypadek gdyby stwierdził, że nie słyszy:
– Powiedziałam,
że jesteś jebanym frajerem.
Usiadłam obrażona
na tylnym siedzeniu, zadowolona, że to moje słowo padło jako ostatnie. Jego
ręka powędrowała do małego, otwartego schowka pod radiem i wyjął dużą, białą
wizytówkę. Należała do ojca, nigdy nie zapisałam tego numeru, więc miałam
wizytówkę. Oprócz ładnych, ciemnych literek z nazwiskiem, telefonem i adresem
były też moje trochę większe i niezbyt staranne czerwone litery oznajmiające
ojciec – frajer.
– Tam jedziemy,
kochanie? – zapytał irytująco i pokazał mi wizytówkę, obnażając swoje białe
zęby w triumfalnym uśmiechu. Znowu wezbrała we mnie niepohamowana wściekłość.
– Nawet się,
kurwa, nie waż! Zatrzymaj ten pierdolony samochód, rozumiesz? Zatrzymaj się,
kurwa! – krzyczałam i próbowałam zabrać mu z dłoni wizytówkę.
Zrobił coś co
mnie zadziwiło – zaczął zwalniać. Później zatrzymał auto przy placu gdzie w
czasie lata jest mnóstwo ludzi. Całe szczęście teraz nie było tam nikogo.
Wysiadł i wyciągnął mnie za nadgarstek. Postawił mnie twarzą do siebie i z
groźną miną powiedział:
– Rozumiem że
dostałaś za mało.
Wystraszył mnie,
odruchowo się cofnęłam. Bardzo czułam ból pośladków, nie chciałam żeby bolały
mnie bardziej.
– Nie, przestań,
proszę! Ja... – zawahałam się – no przestań!
– Będziesz
grzeczna? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Zależy co to
znaczy – powiedziałam i te słowa spowodowały, że dostałam siarczystego klapsa w
prawy pośladek. Zbulwersowałam się, jakim prawem mnie dotykał?!
– Nie dotykaj
mnie, rozumiesz?! – krzyknęłam wściekła, a on znowu się zamachnął i uderzył
mnie znowu mówiąc:
– Pytałem czy
będziesz grzeczna? – Był spokojny, ale nieustępliwy. Podniosłam dłoń i
próbowałam uderzyć go w twarz. Zrujnował mój plan, łapiąc mnie za rękę, obrócił
tyłem do siebie i wlepił mi dwa klapsy tym razem w lewy pośladek. Wyrwałam
swoją dłoń z jego uścisku i krzyknęłam:
– Spierdalaj!
Ból spowodowany
tymi pojedynczymi uderzeniami na moją obitą pupę spowodował, że poczułam łzy w
oczach. To było dla mnie chyba najbardziej zadziwiające, nigdy wcześniej nie
płakałam z bólu, chyba, że jako dziecko. Na te słowa odsunął się o krok do tyłu
i zaczął wyjmować pasek ze spodni. Ogarnęła mnie panika, wiedziałam, że nie
zniosę już bólu. Cała ta scena mogła zakończyć się katastrofalnie – płaczem, a
ja przecież od lat przy nikim nie płakałam. Na pewno nie przy żadnym facecie.
Nie chciałam znowu czuć bólu, skapitulowałam.
– Nie, proszę nie
rób tego. – Zaczęłam panicznie odsuwać się do tyłu, ale na drodze stanął mi
samochód.
– Pytałem czy
będziesz grzeczna? – powiedział spokojnie, składając pas na pół.
– Będę. – Nie
wierzyłam, że przeszło mi to przez gardło. – A ty i tak jesteś frajerem –
dodałam przez zaciśnięte zęby.
– W takim razie
proszę tutaj. – Przywoływał mnie do siebie palcem wskazującym. Wystraszyłam
się. Myślałam, że kiedy powiem, że będę grzeczna, to już mnie nie uderzy.
Narodził się we mnie nowy bunt.
– Nie ma mowy –
powiedziałam, odruchowo zakrywając pośladki dłońmi.
– Dlaczego? –
jego głos był spokojny i wyrozumiały, jak wtedy kiedy wyciągał mnie związaną z
bagażnika.
– Nie pozwolę się
już bić, nie ma mowy, wybij to sobie z tej głupiej głowy. – Czułam
niesprawiedliwość tej sytuacji, więc słowa wylewały się ze mnie potokiem.
– Nie uderzę cię,
ale też nie chce się z tobą szarpać. Podejdź.
Jego spokój mi
się udzielił, zdjęłam dłonie z pośladków i powoli zaczęłam iść w jego stronę. W
końcu zatrzymałam się przed nim, a on uśmiechnął się.
– Pięknie, mała,
a teraz powiedz czy bardzo boli.
– Bardzo. –
Zrobiłam słodkie oczka niewinnego i skrzywdzonego dziecka.
Objął mnie
ramieniem w talii.
– Pokaż. –
Odwrócił mnie bokiem do siebie i zsunął mi spodnie, nawet nie zdążyłam
zareagować. Przyglądał się przez chwilę, a później dodał: – Nie jest tak źle,
mała, a już się bałem że przesadziłem. Teraz usiądź z przodu, wolę cię mieć na
oku.
– Jeszcze jakieś
życzenia? – zapytałam zadziornie, otwierając przednie drzwi i siadając na
miejscu dla pasażera.
On jednak
uśmiechnął się tylko i też wsiadł do auta. Odpalił i odjechał. Teraz zjechał
już z plaży, chwilę milczał, ale wiedziałam, że ten stan nie będzie trwał
wiecznie i nie pomyliłam się.
– Mogłaś się
udusić, wiesz? Mogłaś umrzeć w tym bagażniku – powiedział spokojnie, nie czułam
w jego głosie złości, raczej troskę.
– Ale nic mi nie
jest, to się liczy. – Wiedziałam, że to głupie tłumaczenie. Poczułam się
dziwnie, nikt już bardzo dawno tak ze mną nie rozmawiał, nikt się o mnie nie
troszczył. Założyłam nogę na nogę i położyłam dłonie na prawym udzie.
– Dlaczego
wpadłaś na tak beznadziejny pomysł? – Popatrzył na mnie zdziwiony. Najpierw
wzruszyłam ramionami, a później powiedziałam:
– Nie był taki
beznadziejny, przyjechałeś. – Teatralnie wypuścił powietrze i na chwilę opuścił
głowę, a później znowu patrzył na drogę.
– A gdybym nie
przyjechał? – zapytał nagle.
– Zadzwoniłabym
do dziewczyn, one by przyjechały – oznajmiłam równie spokojnie, jakbym
powiedziała najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
– Już to widzę.
Ty byś przyjechała na ich miejscu? – zapytał drwiąco.
– To ja jestem
królową, a nie one. Oczywiście, że by przyjechały – oburzyłam się, a Patryk
westchnął i zapytał:
– A co gdyby się
spóźniły? Poza tym, jak byś zadzwoniła z rękoma związanymi z tyłu, a telefonem
w przedniej kieszeni?
Tego nie
przemyślałam, właściwie to wcale nie myślałam o tym w kontekście tego, że coś
może mi się stać. Zrobiło mi się głupio, więc odwróciłam od niego wzrok nic nie
mówiąc. Wydusiłam z siebie w końcu smutnym głosem:
– To miałbyś mnie
z głowy. – Nadal na niego nie patrzyłam. Słyszałam tylko, jak wzdycha znowu.
Zapanowało milczenie, które znowu przerwał Patryk.
– Co ci to tak
właściwie dało? To że przyjechałem, dostałaś tylko w dupę. Jaki miałaś cel
takiego postępowania? – mówił tak, jakby nie mógł uwierzyć, że zrobiłam taką
głupotę, żeby zwrócić jego uwagę na siebie. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam
się, a później powiedziałam:
– Pierwszy raz
normalnie rozmawiamy. – On też się uśmiechnął, a później jakby go oświeciło i
zapytał:
– Liczyłaś na
szalony seks na piasku czy w wodzie?
– Szczerze? –
zapytałam, nieskrępowana tym pytaniem. Zdemaskował mój plan, więc teraz mogłam
być bezczelnie szczera.
– Oczywiście, że
tak. – odpowiedział, zdziwiony, że w ogóle zadałam takie pytanie.
– Na piasku. –
powiedziałam pewna siebie, a on uśmiechnął się.
– Dobra, mała,
jedziemy do tego tatulka, odstawię cię do domu – powiedział nagle. Nie chciałam
żeby ktokolwiek przekroczył próg mojego domu, przypomniało mi się, że chciał
rozmawiać z moim ojcem. Znając jego przeraźliwie wkurzyłby się, darłby się
przez pół nocy, jaka to jestem głupia. Musiałam jakoś się z tego wywinąć.
– Nie chcę wracać
do domu, a tym bardziej nie chcę, żebyś z nim gadał, nie będziesz, prawda?
Tylko mnie straszyłeś?
– Dlaczego? –
zapytał trochę zdziwiony.
– Nie lubię tam
wracać, mogę pojechać do ciebie?
Był pierwszą
osobą, z którą byłam tak szczera.
– A co, tatuś zablokuje
kartę kredytową, jak się dowie, czy zamknie w domku na kilka tygodni? –
powiedział cynicznie, ale tym razem już mnie nie wkurzył. Przestałam na niego
patrzeć, zrobiło mi się przykro.
– Nie zrobi nic,
jak zawsze. Nie chcę żeby znowu się darł o byle gówno... Poza tym nie chcę
żebyś go poznał – mój głos był smutny, dawno nie czułam się tak beznadziejnie,
jak w tym samochodzie.
– To nie byle
gówno – powiedział jakby trochę zły, a potem dodał spokojnie. – Ja na ciebie
nie krzyczę, wiec powiedz mi po co to wszystko?
– Dla ciebie.
Nie dało się tego
inaczej wytłumaczyć, na jego twarzy malowało się zdziwienie.
– Nie rozumiem –
powiedział po chwili.
Zaśmiałam się
krótko i powiedziałam:
– Nie dziwię się,
masz za mały rozumek, żeby to wszystko pojąć. – Zaczęłam odzyskiwać pewność
siebie.
– To był
oryginalny pomysł na podryw, nie zaprzeczę. Ale też był równie głupi. Skończ z
tymi złośliwościami, pasa jeszcze nie założyłem. – Znowu brzmiał groźnie, ale
ja wiedziałam, że już nic mi nie zrobi.
– Teraz już wiem,
że mnie nie uderzysz, bo jest ci mnie szkoda – powiedziałam triumfalnie.
– Chcesz się
rozczarować? – To brzmiało naprawdę groźnie, ale nie chciałam mu pokazać, że
znowu udało mu się zrobić ze mnie potulną.
– Wiem, że się
nie rozczaruje, bo nazwałam cię frajerem, a ty nie miałeś serce mnie już bić.
Spodobałam ci się, co?
Mimika jego
twarzy nic nie zdradzała.
– To teraz nie ma
znaczenia. – stwierdził bez emocji, bez wyrazu.
– Jak to nie ma?
– zaskoczona czułam się tak jakby zabrakło mi powietrza.
– Wracasz do domu,
a ja do pracy, mam zastępstwo tylko na dwie godziny. Zapnij pasy – powiedział
to tak jakby nie przyjmował żadnych protestów.
Przewróciłam
oczami i zapięłam pasy, ale nie chciałam żeby odwoził mnie do domu, musiałam
coś z tym zrobić.
– To lepiej pojedźmy
od razu do twojej pracy, nie chcę wracać do domu – powiedziałam trochę
błagalnie.
– Nie interesuje
mnie to – jego ton był zimny i oschły.
– Proszę cię, nie
każ mi tam wracać. – Złapałam go za rękę. Ostatnim miejscem, jakie chciałam
teraz oglądać był mój dom.
– Wolisz poczekać
na mnie u mnie? – zapytał zdziwiony, całkiem normalnym już nie szorstkim
głosem.
– Tak –
powiedziałam uradowana i uśmiechnęłam się.
Najpierw odwiózł
mnie do swojego mieszkania, a później popędził do pracy. Zostawił mnie w swoim
pokoju z zapewnieniem, że niedługo wróci. Podziwiałam porządek, nawet ja
takiego nie miałam. Czekanie na niego dłużyło mi się, ale jakoś nie wyobrażałam
sobie teraz stąd wyjść. Starałam się nie siedzieć, raczej stałam albo leżałam
na brzuchu. Pupa nadal bolała i była ciepła. Dostałam sms od Dominiki, chciała
wiedzieć jak mi poszło. Napisałam jej, ze inaczej niż planowałam, ale też nie
najgorzej. Napisałam też, że opowiem jej kiedy wyjdę od Patryka z mieszkania.
Nie mogła uwierzyć w to, że tam siedzę. Urwałam smsy z Domi, kiedy usłyszałam
charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Czekałam, z trudem siedząc na łóżku
i dwóch miękkich poduszkach, Patryk pojawił się w drzwiach z talerzem w dłoni.
– Głodna? –
zapytał z uśmiechem
– To zależy.
– Od? – Był
zdziwiony tym stwierdzeniem.
– Od tego, co na
tej pizzy jest.
– Szynka,
pieczarki i ser – wyliczył, a później patrzył na mnie i czekał na reakcję.
– To nie, dzięki.
– Wegetarianka? –
zapytał, odkładając pizzę na nocny stolik, a później siadając na łóżku koło mnie.
– Tak, nie będę
zjadać zwierząt hodowanych w tragicznych warunkach tylko po to, żeby człowiek
mógł je zjeść – oznajmiłam teatralnie.
– Wybacz, ja
lubię te zwierzaki, tak więc zjem. To na co masz ochotę?
– Ochotę...
ochotę to mam tylko na ciebie. – powiedziałam, zbliżając się do niego i kładąc
mu dłoń na klatce. On jednak zdjął z siebie moją dłoń i powiedział trochę jakby
oburzony albo zły:
– Przestań. Nie
lubię przypadkowego seksu. I szanuj się. Proponuje surówkę. Jest w lodówce, idź
i sobie weź. – Nie zamierzałam przestać, zawsze osiągałam swój cel, a wtedy
moim celem był on.
– Nie będzie
przypadkowy, będzie cudowny… – mój glos stał się uwodzicielski, znowu położyłam
mu dłoń na klatce i zaczęłam przesuwać ją w dół. Wtedy uderzył mnie w wierzch
dłoni, a ja odskoczyłam od niego i z wyrzutem krzyknęłam: – Przestań to boli!
Nie umiesz być delikatny czy co?
– Umiem.
– Coś nie widzę –
powiedziałam z zarzutem.
– Ale zachowuj
się – powiedział groźnym tonem.
– Czujesz się
dowartościowany, że mi odmawiasz? I nie chcę twojej pieprzonej surówki! –
Obrażona skrzyżowałam ręce na klatce i odwróciłam się do niego plecami.
– Nie lubię
przypadkowego nic nieznaczącego seksu, już mówiłem – powiedział spokojnie i
zaczął jeść pizzę. Znowu udało mu się mnie wkurzyć.
– Oczywiście!
Każdy facet lubi seks! Może z tobą naprawdę jest coś nie tak, co? Może te
plotki to prawda? – powiedziałam podniesionym głosem, a on przełknął pizzę i
zapytał:
– Jaki plotki?
– Nieważne. –
Znowu usiadłam obrażona.
– Te twojego
autorstwa? – zapytał trochę oskarżycielsko.
– Co? Jakim
prawem mnie oskarżasz? Masz niby na to jakieś dowody? Co? – Wiedziałam, że to
prawda, ale musiałam grać. Nie mogłam mu pokazać, że to on ma rację.
– Słyszałem,
każdy mówi za twoimi plecami, że dostałaś kosza i musiałaś to jakoś wyjaśnić. A
ja, wystawiając cię za drzwi, byłem po prostu zmęczony – powiedział spokojnie,
zbijając mnie trochę z tropu.
Nie dałam się
jednak i dalej wczuwałam się w swoje kłamstwo. Poza tym wkurzył mnie,
sugerując, że ktoś śmie mnie w ten sposób obgadywać. Wstałam z emocji.
– Ciebie to już
naprawdę powaliło?! To ja ustalam zasady, ja obgaduje! Jestem królową, nikt mi
się nie naraża, rozumiesz?
– Oczywiście, że
rozumiem. Ty ustalasz zasady gry, w którą ja nie gram. – Jego spokój był
prowokujący.
– Nawet nie
wiesz, że w nią grasz – powiedziałam triumfalnie.
– Sądzisz że
tupniesz nóżką i pójdziemy do łóżka? – zapytał, trochę się wkurzając.
– Przecież wiem,
że tego chcesz! Widzę to, ale opierasz się, bo tak wypada? A może chcesz mi
zrobić na złość co? Pragniesz mnie, jak każdy! Nie wmawiaj sobie, że tak nie
jest! – krzyczałam.
– Jesteś ładna i
zgrabna, nawet cię lubię, i masz seksowny tyłek. Ale wolałbym iść do
luksusowego burdelu niż zrobić to z rozpieszczoną gówniarą, którą bezbłędnie
grasz.
Kolejny raz tego dnia
miałam ochotę zrobić mu krzywdę, uderzyć, popchnąć, cokolwiek!
– Takich frajerów
jak ty nie wpuszczają do burdeli! Poza tym nie jestem gówniarą, Ty ... Ty
jesteś jakiś popieprzony wiesz ? Masz się za jakiego psychologa czy coś? –
Udało mi się go wkurzyć samym tonem jakim to krzyczałam.
– Grzeczniej
proszę. I zmykaj do domku. Kluczyki są na komodzie w przedpokoju – powiedział
poirytowany, wskazując mi drzwi.
– Masz na mnie
ochotę, oszukujesz sam siebie! Grzeczniej proszę – zaczęłam naśladować jego ton,
teraz chciałam go tylko wkurzyć – Uważasz, że się ciebie boje, debilu? Grubo
się mylisz! Nigdzie się stąd nie ruszam, zapomnij! – Teatralnie usiadłam na
łóżku, założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na klatce.
– Nie pozwolę się
obrażać we własnym domu – powiedział raczej zły.
– Pff. –
Przewróciłam oczami i zaczęłam nerwowo ruszać nogą.
– Albo wyjdziesz,
albo niech cię tatuś odbiera – mówiąc to wyciągnął tą samą wizytówkę, którą
znalazł w moim samochodzie. Później wyjął telefon i patrzył na mnie groźnie.
– Możesz sobie
dzwonić, teraz i tak nie odbiera już telefonu służbowego, jest za późno. – To
był blef, ale zabrzmiał prawdziwie.
– W takim razie
sprawdzimy. Napiszemy mu smsa, jak nie odbierze, by rano cię stąd zabrał.
Szybko podniosłam
się z łóżka i podbiegłam do niego. Próbowałam mu wyrwać wizytówkę.
– Przestań,
rozumiesz! Nie traktuj mnie jak gówniarę! Ojciec i tak nie przyjedzie, ma na
mnie wyjebane, rozumiesz kretynie? – krzyczałam na niego, byłam straszliwie
zła. Czułam, że zaraz zacznę się trząść z tej złości.
– Traktuje cię
tak, jak się zachowujesz. A ty robisz wszystko, by zwrócić na siebie uwagę
tatusia? – jego ton był cyniczny, drażnił mnie jeszcze bardziej.
– Jak ty mnie
cholernie wkurwiasz! – krzyknęłam i zaczęłam go bić pięściami po klatce,
tłukłam, nie patrząc gdzie biję. Zaskoczył mnie, przyciągnął mnie za ramiona i
przytulił. Zaczęłam w złości powtarzać w kółko:
– Nie! Przestań!
Daj mi spokój! Nienawidzę cię tak samo jak jego! Puść! – głos zaczął mi się
łamać, nie wiedziałam czemu tak na to wszystko reaguję, nie rozumiałam tego, co
się działo. Rzucałam się, ale on powiedział do mnie spokojnie:
– Spokojnie.
Uspokój się już.
– Puść, proszę
cię. – powiedziałam i przestałam się rzucać, teraz już tylko ciężko oddychałam.
– Dlaczego to robisz? – zapytałam szeptem.
– Co dlaczego
robię? – zapytał spokojnie Patryk.
– Dlaczego mnie
zbiłeś, czemu mnie przytulasz... Nie rozumiem czemu mnie tak traktujesz... Ja
już nic nie rozumiem, puść mnie! – Próbowałam zrobić coś żeby mnie puścił.
Poczułam bowiem łzę, spływającą po lewym policzku. Nie chciałam przy nim
płakać, ale to było o wiele silniejsze ode mnie. Pierwszy raz nie umiałam
zapanować nad łzami.
– Nie skrzywdzę
cię, na plaży też nie chciałem cię skrzywdzić. Zbiłem cię bo zasłużyłaś i tego
potrzebowałaś – mówił spokojnie, nadal trzymając mnie w objęciach. Łzy spływały
coraz częściej.
– Puść mnie… –
powtarzałam szeptem jak płyta, która się zacięła.
– Teraz cię
przytulam, bo tego teraz potrzebujesz – powiedział spokojnie i cicho.
– Ale ja nie
chcę... Puść... Potrzebuje ciebie... – Płakałam, a on głaskał mnie po plecach.
– Jak się
uspokoisz to porozmawiamy, teraz już ciii…
Przytuliłam głowę do
jego klatki i pozwoliłam łzom płynąć, nie powstrzymywałam już ich, nie mówiłam
nic. Był, czułam jego obecność, ciepło i troskę. Już nie chciałam go bić, nie
byłam zła. Nie myślałam o tym głupim zakładzie. Tylko on pochłonął moje myśli.
Czułam się strasznie zmęczona. Wszystko, co wydarzyło się w ciągu tego dnia
było nowe albo dawno zapomniane. Stał i przytulał mnie, głaskał po plecach i w
końcu usnęłam. Nie pamiętam nawet, jak znalazłam się w jego łóżku, wtulona w
niego. Patrzył na mnie, kiedy się obudziłam. Pogłaskał mnie po głowie i wstał.
Powiedział, że idzie pod prysznic. Wtedy skojarzyłam, że to moja szansa. Nadal
miałam szansę wygrać zakład. Zerwałam się zaczęłam szukać telefonu Patryka.
Znalazłam go w spodniach, które leżały na krzesełku. Napisałam smsa. Jeszcze z
nikim nie uprawiałem tak dzikiego, spontanicznego i szalonego seksu, było
cudownie, liczę na to, że dziś też się widzimy. I wysłałam do siebie.
Oczywiście usunęłam go z jego skrzynki nadawczej. Zebrałam swoje rzeczy i,
zanim Patryk wyszedł spod prysznica, już mnie nie było. Czy uderzył, bo kocha, czy po prostu ma jej dość? Czy kiedyś będą razem? Co będzie z nimi dalej? Jak oceniacie to co powyżej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz